Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Grzegorzem Pinkowskim, byłym trenerem koszykarzy Big Stara Tychy

Tomasz Kuczyński
Dziennik Zachodni: Jak to się stało, że po awansie do I ligi przestał pan być trenerem drużyny koszykarzy z Tychów? GRZEGORZ PINKOWSKI: To pytanie raczej do pani prezes Teresy Dembowskiej niż do mnie.

Dziennik Zachodni: Jak to się stało, że po awansie do I ligi przestał pan być trenerem drużyny koszykarzy z Tychów?

GRZEGORZ PINKOWSKI: To pytanie raczej do pani prezes Teresy Dembowskiej niż do mnie. Nie jest jednak prawdą, to co mówiła w telewizji, że jestem zbyt mało dynamicznym i za bardzo statycznym trenerem. Z tym nie mogę się zgodzić.

DZ: Prezes Dembowska powiedziała nam, że wybrała koncepcję budowania zespołu wskazaną przez Tomasza Służałka. Miała przecież do tego prawo.

GP: Oczywiście, ktoś kto daje pieniądze na klub, może sobie dowolnie decydować o zwolnieniu trenera. O to nie mam żadnych pretensji. Chodzi mi o formę, w jakiej do tego wszystkiego doszło. Jeszcze w czasie bankietu z okazji awansu obiecywano mi, że dalej będziemy współpracować w I lidze. Potem zostałem zupełnie zaskoczony decyzją o moim zwolnieniu. Pani Dembowska nawet nie raczyła się ze mną spotkać. Unika mnie jak ognia. Zostałem tylko poinformowany przez pana Marcina Staniczka (członka zarządu klubu - przyp. red.). On nawet mi nie podał ręki. Tym ludziom po prostu zabrakło klasy. Przecież nie żyjemy w buszu, jakieś standardy obowiązują, mamy XXI wiek!

DZ: Jaki miał pan pomysł na zespół grający w I lidze?

GP: Chciałem zostawić skład, który wywalczył awans i pozyskać dwóch, trzech nowych graczy. Słyszałem, że Służałek zaproponował swoją wizję "taniej drużyny". Już jednak mówi się, że chce ściągać zawodników z Polski, takich jak Grzegorz Mordzak, którym trzeba zapłacić za pobyt. Natomiast sprowadzony ostatnio do klubu Damian Kulig to jest jeszcze mój pomysł, ja go zaprosiłem na treningi. Nie chcę zresztą komentować działań Służałka, bo są dobrze u nas znane. Ciekawe, gdzie on był, gdy tyska drużyna staczała się po równi pochyłej i trzeba było wszystko ratować? Dwa i pół roku temu podjąłem się tego bardzo trudnego wyzwania. Teraz zdobyliśmy awans do I ligi, a ja straciłem pracę. Odczuwam ogromny niesmak. Wszystko odbyło się zgodnie z zasadą "Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść".

DZ: Jakie wnioski wyciąga pan z tej sytuacji?

GP: Znów przekonałem się, że nie należy ludziom wierzyć do końca. Czuję się oszukany. Z drugiej strony, taki już chyba jest ten nasz trenerski los. Nie obrażam się na koszykówkę, mam propozycję pracy z innym zespołem (MKKS Rybnik, po Dariuszu Szczubiale? - przyp. red.). Nadal będę trenerem...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto