MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Jackiem Mrozowskim, przewodniczącym Międzyzakładowej Komisji Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność

Jolanta Pierończyk
Jacek Mrozowski.
Jacek Mrozowski.
DZ: Stanął pan na czele „Solidarności” reaktywowanej. Jaki był sens odradzania tego związku? Nie lepiej było założyć coś zupełnie nowego? Jacek Mrozowski: Kiedy w roku 1983 zaczynałem pracę jako ...

DZ: Stanął pan na czele „Solidarności” reaktywowanej. Jaki był sens odradzania tego związku? Nie lepiej było założyć coś zupełnie nowego?

Jacek Mrozowski: Kiedy w roku 1983 zaczynałem pracę jako nauczyciel (w szkole na Wartogłowcu), był tylko jeden związek. Ponieważ dyrekcji zależało na stuprocentowym uzwiązkowieniu grona, chciano i mnie wciągnąć do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Nie pasowało mi to. Moi rodzice związani byli z Solidarnością, ten temat był w domu, interesował mnie. Myślałem, że warto reaktywować ten związek, jak nadarzy się okazja. I w oczekiwaniu na właściwy czas postanowiłem nie zapisywać się do żadnego innego.

Kiedy w roku 1989 przy placu Wolności powstała Tymczasowa Komisja Zakładowa Solidarności, poszedłem tam. Poznałem wtedy ludzi z pierwszego zarządu: Cecylię Solik, Czesława Trzaskę i Mariana Gawęckiego. Tam padła decyzja o reaktywowaniu nauczycielskiej Solidarności. Uważałem, że powinna powstać Solidarność Oświaty, choć wiedziałem, że nie będzie łatwo. Ludzie się bali, nie wszyscy dyrektorzy byli przychylni temu pomysłowi. Kiedy wywiesiliśmy kartkę z zaproszeniem do wpisywania się do Solidarności, to przez długi czas widniały tam tylko dwa nazwiska: Jacek Mrozowski i Danuta Grotecka (jedna z dawnych działaczek Solidarności).

DZ: Jaki był największy sukces tej odrodzonej Solidarności?

JM: To, że udało się nam uzyskać przeprosiny władz kuratoryjnych dla represjonowanych, szykanowanych nauczycieli w latach 80. Myślę o nauczycielach, którzy zostali zwolnieni za swoją działalność czy przeniesieni do innych placówek. Bez pytania o zgodę i bez prawa wyboru innej szkoły niż ta wskazana. Ustaliliśmy listę tych nauczycieli i doprowadziliśmy do tego, by zostali przeproszeni. Odbyło się to listownie, ale jednak.

DZ: Rachunki krzywd wyrównane, to jakie zadania stoją przed Solidarnością dziś?

JM: Podstawowym celem jest obrona pracownika. Dziś przede wszystkim przed zwolnieniami i bezrobociem. Dbamy, by były jasne, czytelne zasady zwalniania. Żeby ten, który jest zwalniany wiedział dlaczego on, a nie kto inny. Staramy się, by nauczyciele zwalniani z jednej szkoły znajdowali pracę w innej. Tu się musimy pochwalić: w znajdowaniu pracy dla nauczycieli mamy 99,9 proc. skuteczności. Interweniujemy też w sprawach nagród, dodatków motywacyjnych. Bywa, że jedno czy drugie nie do końca jest zgodne z oczekiwaniami nauczyciela i jego zaangażowaniem w pracę, wtedy przychodzi do nas, a my podejmujemy rozmowę z dyrektorem. Bywało, że udało się nam wprowadzić zmianę do przydziału dodatku lub nagrody.

DZ: A zatem warto należeć do związku...

JM: Warto, choć w Tychach jest bardzo dużo nauczycieli, którzy nie należą do żadnego. O związkach przypominają sobie, gdy zaczyna się im palić pod nogami, gdy komuś grozi zwolnienie. Wtedy przychodzą do nas. Nigdy nie odmawiamy pomocy. Interweniujemy lub odsyłamy do naszego prawnika. Robimy wszystko, co w naszej mocy. Część potem się do związku zapisuje, część tylko podziękuje i odchodzi, a inni nawet dziękuję nie powiedzą.

DZ: Ile kosztuje przynależność do związku?

JM: Jeden procent od zarobku brutto (bez nagród). W przypadku nauczyciela kontraktowego jest to jakieś 10-12 zł miesięcznie.

od 7 lat
Wideo

Tylko nieco ponad 47% Polaków chce skrócenia tygodnia pracy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto