Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z ks. Markiem Niewęgłowskim, wikarym parafii św. Jana Chrzciciela, opiekunem piłkarzy PUKKS Chrzciciel

Leszek Sobieraj
Ks. Marek Niewęgłowski (pierwszy z prawej) z drużyną amatorów ze Świerczyńca.
Ks. Marek Niewęgłowski (pierwszy z prawej) z drużyną amatorów ze Świerczyńca.
DZ: W nazwie klubu Chrzciciel Tychy jest słowo „katolicki”. Dlaczego? ks. Marek Niewęgłowski: – To oznacza nie tylko związek z parafią katolicką, ale także pewne wartości, które chcemy przekazać ...

DZ: W nazwie klubu Chrzciciel Tychy jest słowo „katolicki”. Dlaczego?

ks. Marek Niewęgłowski: – To oznacza nie tylko związek z parafią katolicką, ale także pewne wartości, które chcemy przekazać naszym wychowankom. Z pewnością przydadzą się im one w przyszłości, w życiu w rodzinie i we wspólnocie. Wiadomo, że aby osiągnąć w sporcie sukces, potrzeba niemałego wysiłku. Chodzi jednak o to, by był to uczciwy wysiłek, w duchu fair play. Tylko w ten sposób traktując rywalizację sportową, człowiek wygrywa zawsze, bez względu na miejsce, jakie zajmuje. Sport wymaga ćwiczeń, treningów, stałego doskonalenia się, a co za tym idzie wyrzeczeń. Uczy, by umysł poskramiał swoje ciało, brał je w niewolę. A we współczesnym świecie bywa odwrotnie – to ciało bierze w niewolę umysł. Dobrze, by nie tylko sportowcy uświadomili sobie tę różnicę.

DZ: Często ogląda ksiądz mecze piłkarzy Chrzciciela?

MN: Zawsze, jeśli tylko czas pozwala. Jak na razie zespół spisuje się bardzo dobrze, ale najbardziej cieszy mnie to, że wspólne granie i trenowanie bardzo zjednoczyło młodych ludzi. Początkowo drużyna nie miała własnego boiska. Od dwóch lat piłkarze, trenerzy, rodzice pracują w Czułowie przy renowacji tamtejszego boiska. Przyznam, że wymaga to niemałego wysiłku, większość prac odbywa się w czasie wakacji. Ale to już będzie „ich” boisko.

DZ: Sport to jednak nie tylko wzniosłe idee, ale także doping, korupcja, chęć wygrywania za wszelką cenę.

MN: Dążenie do sukcesu i pieniędzy niewątpliwie znieczula. Ale jest to sprawa indywidualna każdego sportowca, bo właśnie on decyduje, czy się temu poddać. Wyczynowe uprawianie sportu to tylko niewielki fragment życia. Dobrze, by służyło ono również rozwojowi ducha, uczyło poszanowania drugiego człowieka, wzajemnej życzliwości. Jest to możliwe, bo przecież są sportowcy, którzy potrafią się zachować w ten właśnie sposób, mimo, iż stawka o którą walczą, bywa wysoka. Prawdziwe są tylko uczciwe zwycięstwa.

DZ: Niektóre sporty walki wywodzą się z buddyzmu. Czy można je łączyć z wyznawaniem religii katolickiej?

MN: Myślę, że tak. Znam księdza, który trenuje w Pszczyńskiej Akademii Sztuk Walki. Każdy trening poprzedza modlitwą, organizuje dla zawodników rekolekcje. Jeśli człowiek w sport wplata wiarę, przestrzega zasad, nie dzieje się nic złego. Jednak czyha tutaj wiele pułapek, bo fascynacja wschodnimi sportami walki, może prowadzić w ślepy zaułek. Pisze o tym Joseph Marie Verlinde w swojej książce „Bóg wyrwał mnie z ciemności”. Polecam tę książkę wszystkim, który uprawiają dalekowschodnie sztuki walki.

DZ: A co z nadmiernym ryzykiem w sporcie, kiedy na szali kładzie się własne zdrowie i życie?

MN: Jeśli sportowiec uświadamia sobie, że życie jest wartością najwyższą, ustala sobie granice, których nie powinien przekraczać. Każdy sport niesie ze sobą ryzyko, dlatego też każdy sportowiec musi w swoim sumieniu odpowiedzieć sobie na pytanie: dokąd się może posunąć, by nie zaszkodzić sobie i innym? W którymś z wywiadów Ronaldo powiedział: „Przed każdym meczem modlę się i proszę Boga, by wspierał mnie, moich kolegów, a także moich przeciwników: proszę, by nikt nie zrobił sobie krzywdy”. Mniej znany zawodowy włoski piłkarz Malgioglio stwierdził: „Kiedy grałem, nie modliłem się nigdy, by wygrać mecz. Przed wejściem na boisko modliłem się, by nie było nieszczęść i wypadków wśród kibiców”. Wierzę w te słowa, w to że wchodząc na arenę sportową zawodnik troszczy się nie tylko o siebie, ale także o innych. Myślę, że można wznieść się w sporcie ponad własne ambicje i chęć wygrywania.



Przedstawiamy

Ks. Marek Niewęgłowski ma 33 lata, urodził się w Pszczynie. Był piłkarzem Fortuny Bojszowy, Polonii Międzyrzecze, a potem grał w reprezentacji Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach.
Parafialny Uczniowski Katolicki Klub Sportowy Chrzciciel działa od 2000 roku. W tym sezonie najstarsi zawodnicy rywalizują w klasie C Podokręgu Tychy, w pozostałych drużynach piłkarskich trenuje kilkudziesięciu zawodników, w tym najmłodsi 5-6-latkowie. (ls)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto