Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spodek w Katowicach, Radiostacja w Gliwicach, Lew w Bytomiu, czyli symbole śląskich miast [ZDJĘCIA]

Magdalena Nowacka-Goik
Bytomski lew to ulubieniec mieszkańców i turystów, którzy chętnie robią sobie przy nim zdjęcia.
Bytomski lew to ulubieniec mieszkańców i turystów, którzy chętnie robią sobie przy nim zdjęcia. arch.
Katowicki Spodek, bytomski lew czy gliwicka radiostacja - symbole naszych miast są znane na Śląsku, ale nie potrafimy ich skutecznie wypromować w innych regionach kraju, gdzie wciąż trzeba wyjaśniać, że chorzowski park to WPKiW, a tyski Pomnik Walki i Pracy to po prostu Żyrafa.

- Symbole są ważne, bo ludzie się do nich przywiązują - mówi Michał Spadziński z Stowarzyszenia Moje Miasto w Katowicach. Ale jego zdaniem - poza Katowicami - miasta naszego województwa nie bardzo sobie radzą z promocją przez symbole.

- Wymyślają na siłę nowe logotypy, a przecież najlepszym pomysłem jest wykorzystanie starych symboli albo odświeżenie logotypów, które już istnieją. I tak jest właśnie w przypadku Spodka. To dalej wszechobecny symbol Katowic, można go modyfikować, zmieniać, ale cały czas bazujemy na nim.

To tylko legenda?

Problem pojawia się, gdy za mało eksponowany symbol nie zostaje zaakceptowany przez mieszkańców. - W Bytomiu mamy przykłady dobrej i złej promocji - mówi Tadeusz Hadaś, historyk z by-tomskiego Muzeum Górnośląskiego.

- Strzałem w dziesiątkę był lew. Kiedy okazało się, że po latach odnaleziono go w Warszawie, ludzie - to było niemal jak pospolite ruszenie - wsparli urząd miasta w tym, aby sprowadzić go do Bytomia - przypomina.

Lwa sprowadzono i od razu stał się symbolem Bytomia, przy którym trzeba zrobić sobie zdjęcie. Są też lwy maskotki, a także lwy - stojaki na rowery.

Na drugim biegunie - niewypał, czyli Świetlik, który stoi na ulicy Dworcowej.

- Choć pochodzi z bytomskiej legendy, mieszkańcy nie czują się z nim związani - dodaje historyk. - Nie jest nawet oświetlony. Za chwilę jakieś stowarzyszenie antynikotynowe wpadnie na pomysł, aby go usunąć, bo postać pali cygaro w miejscu publicznym - śmieje się.

Dodajmy, że Świetlika próbuje ożywić Andrzej Chłapecki ze Śląskiej Galerii Sztuki, przebierając się za tę postać podczas miejskich imprez.
Gliwice mają swojego lwa, ale spełnia on tylko rolę nagrody dla przedsiębiorców i nie promuje miasta. Taką rolę - w formie logo na wydawnictwach, folderach a nawet szalikach kibiców drużyny piłkarskiej - pełni natomiast radiostacja gliwicka.

Od myszki do żyrafy

W sąsiednim Zagłębiu - również problemy. Czeladź miała swoją maskotkę, żyrafę Marczelę, bo miasto opiekowało się prawdziwą żyrafą w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym. Zwierzę jednak padło i o maskotce zapomniano. Podobnie jest z promocją miasta przez czeladzką czarownicę. Rzeźba gotowa jest od dwóch lat, a władze nie mogą zdecydować się, gdzie ma stanąć.

- Chcemy, aby wreszcie czarownica zaczęła być wykorzystywana w promocji miasta - mówi Robert Zach z Stowarzyszenia Primo Czeladź.

Nie wypalił pomysł z maskotkami-myszkami z Myszkowa. Magistrat cztery lata temu zamówił u producenta partię pluszowych myszek, które rozdawane są przy różnych okazjach. Tyle że nazwa miasta tak naprawdę w żaden sposób nie wiąże się z myszami, bo wywodzi się od rodu Myszkowskich...

Maskotki, kubki, długopisy, logo - na tym zwykle się kończy. Czasami jednak pojawi się pomysł oryginalny. Wpadli na niego Karolina i Piotr Jakoweńkowie z Bytomia, którzy symbol Katowic - Spodek postanowili wykorzystać jako... wyciskarkę do owoców.

- Ludzie identyfikują się z symbolami miejskimi zwykle przy okazji różnych form integracji: festynów, jarmarków, akcji - mówi Iwona Więcławek-Wardyniec, psycholog. - I taka forma promocji najlepiej się sprawdza.

Nie ma u nas symboli o wieloletnich tradycjach

Z profesorem Jackiem Wodzem, socjologiem UŚ, rozmawia Magdalena Nowacka-Goik

Kiedy przywiązujemy się do miejskich symboli?
Wtedy, gdy jesteśmy dumni z naszego miasta, a miejskie symbole są dumą wielopokoleniową.

Miasta naszej aglomeracji nie bardzo potrafią wykorzystać te symbole do promocji. Dlaczego?
Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze, większość miast w aglomeracji nie ma symboli o długich, wieloletnich skojarzeniach, a tworzenie ich teraz i kreowanie na symbole wypada dość sztucznie. Musimy się pogodzić z tym, że w przeciwieństwie do takich miast jak Kraków czy Poznań, dopiero uczymy się lokalnej polityki promocyjnej. Symbole pojawiają się więc przy okazji.

Jak się robi ulicę Mariacką, to mówi się o tej ulicy, jak się przebudowuje dworzec to o dworcu. W wielu miastach naszej aglomeracji nie ma wieloletnich strategii rozwoju kulturalnego. Po drugie, w wielu miastach pozostały symbole o jednoznacznych konotacjach z poprzednią, kontrowersyjną politycznie epoką. I nie wiadomo co z nimi zrobić. Takim przykładem jest choćby Zabrze.

Ale są miasta, którym się udało. Nie poprzestano tam na maskotkach i kubkach, a stworzono całą otoczkę, łącznie z imprezami, do których symbole są pretekstem. Może warto iść właśnie w tę stronę?
Oczywiście. Bardzo dobrym przykładem jest Cieszyn ze swoją symboliką Miasta Trzech Braci i festiwalem - świętem organizowanym na tej bazie

* CZYTAJ KONIECZNIE:

Katastrofa samolotu Cirrus w Pyrzowicach. NAJNOWSZE USTALENIA, NIEZNANE FAKTY, RELACJE ŚWIADKÓW
TOP 14 poszukiwanych przestępców w woj. śląskim ZOBACZ ICH TWARZE

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto