- To był najgorszy bal w moim życiu. Nie znałam nikogo. Nawet nie za bardzo chłopaka, który mnie zaprosił – opowiada dziewczyna, która wystąpiła w roli osoby towarzyszącej na studniówce. Chłopak nie chciał iść sam, więc zaprosił dziewczynę z sąsiedztwa. Efekt, jak widać, marny.
A więc może zerwać z tradycją zapraszania osób towarzyszących na studniówkę? – Nie byłoby to takie złe, tym bardziej, że czasem partnerzy/partnerki nie potrafią się dopasować do towarzystwa szkolnego. Zdarza się, że podczas imprezy ludzie zawodzą się na swoich osobach towarzyszących lub sami ich zawodzą – twierdzi jedna z licealistek z Zespołu Szkół nr 1 im. Gustawa Morcinka w Tychach.
- Uważam, że studniówka we własnym gronie mogłaby być udana, aczkolwiek bal, na który można zabrać osoby spoza szkoły jest lepszym rozwiązaniem – mówi inna trzecioklasistka z tej szkoły. – Można bowiem poznać nowych ludzi, nawiązać przyjaźnie. Im więcej ludzi, tym lepiej i weselej.
W naszej sondzie przeprowadzonej właśnie w Zespole Szkół nr 1 zwyciężyła studniówka z osobą towarzyszącą.
Spośród 70 ankietowanych osób aż 30 zdecydowanie uznało, że jak studniówka, to tylko z osobami spoza szkoły.
- Jest to często jedyny taki bal w życiu, gdzie mamy okazję iść z osobą towarzyszącą i pokazać się przed ludźmi, których znamy już dłuższy czas – argumentuje jedna z licealistek.
- Byłoby mniej ciekawie. Zabrakłoby elementu zaskoczenia partnerami koleżanek – dodaje inna.
Jeszcze inny argument: „Ludzie, których znamy, mogą analizować nasze zachowanie, a na studniówkach z osobami spoza szkoły stajemy się śmielsi, gdyż nie znamy niektórych i możemy z nimi tańczyć bez strachu”.
22 osoby spośród rzeczonych 70 uznały, że pomysł studniówki we własnym gronie nie jest zły, na pewno ma dużo plusów (m.in. ekonomiczny), ale jednak wolą zostać przy tradycji zapraszania ludzi spoza szkoły. Z dwóch powodów. Po pierwsze: żeby mieć „zaklepanego” partnera do tańca (zwłaszcza poloneza), po drugie: żeby … mieć większy wybór. – Partnerzy spoza szkoły to swoista „świeża krew”, która wprowadza coś nowego do towarzystwa – mówi wprost jedna z dziewcząt.
- Dobra okazja do poznania nowych osób – dodaje inna.
18 osób zdecydowanie opowiedziało się za balem bez osób towarzyszących, bo mniejsze koszty i lepsza integracja klasy, a nawet szkoły i lepsze wspomnienia w przyszłości, ale pod warunkiem, że bal odbywałby się w lokalu, a nie na sali gimnastycznej (tylko jedna osoba stwierdziła, że ważne jest towarzystwo, a nie miejsce).
Inne argumenty za studniówką we własnym gronie?
- W szkole wszyscy się znają i tworzą całość, osoby z zewnątrz mogłyby czuć dyskomfort, ponieważ nie znają tak dobrze wszystkich jak my.
- Ludzie nie traciliby czasu na poznawanie się, tylko od razu przystąpiliby do zabawy.
W Zespole Szkół nr 1 jest klasa, która zdecydowała się na bal we własnym gronie, tylko niektórzy się z tego wyłamali i przyszli z osobami towarzyszącymi. Wszyscy, którzy przyszli bez pary oceniają tę imprezę bardzo dobrze.
- Nie krępowaliśmy się – kwituje jedna z osób. – Było bardzo miło.
– Przyszłam z osobą towarzyszącą, ale po polonezie bawiłam się w większości z osobami ze szkoły – wyznaje licealistka.
- Sam osobiście bawiłem się tylko z dziewczynami z naszej klasy – wspomina jeden z licealistów. Dostrzegł jednak pewien dyskomfort, jaki pojawia się na zabawie, gdzie przychodzą pary: „na przeszkodzie [w swobodnej zabawie – przyp.] mogą stać … drugie połówki”.
Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?