- O 20.20 w sylwestrowy wieczór wyszłam z Zuzią, by pójść do mamy z życzeniami. Około 20.30, może trochę później, byłam koło Świętej Rodziny w Tychach, gdy nagle poczułam uderzenie w plecy, zachwiałam się i puściłam moją Zuzię. Złodziej jakby tylko na to czekał, porwał ją i uciekł. Nie wiem, kto to był, bo wokół siebie nikogo nie widziałam. Ponieważ biegł szybko, myślę, że to był młody człowiek. Dlaczego ukradł moją Zuzię, nie wiem i do dziś nie znajduję odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że musiał mnie obserwować, bo Zuzię niosłam na rękach, z przodu, a zachodząc z tyłu nie mógł jej widzieć. Musiał po prostu wiedzieć, co niosę na rękach - mówi tyszanka Magdalena Miłek.
Mimo różnych ogłoszeń o zaginięciu i obietnicy nagrody nie znalazł się nikt, kto mógłby pomóc w odnalezieniu pieska.
- Nie wiem, po co ktoś to zrobił. Po co tyle krzywdy wyrządził mnie i temu pieskowi? To jest zwierzątko, które nawet jak mocniej wiatr mu powiał w pyszczek, to uciekał na moje ręce, czyli czuł się w nich bezpiecznie i z tych rąk został mi wyrwany - mówi właścicielka.
Piesek przepadł jak kamień w wodę. Poszukiwania przypominają poszukiwania igły w stogu siana. - Ale to nie jest igła. Nikt nie żyje na bezludnej wyspie. Każdy ma jakiegoś sąsiada. Nie może być tak, że nikt nie zauważył, iż ktoś nie miał psa, a tu z dnia na dzień pojawia się u niego dwuletni york - mówi Magdalena Miłek, która będzie wdzięczna za pomoc w odnalezieniu pieska. Dla niej nie był to bowiem tylko piesek, który można zastąpić innym, nawet tej samej rasy. To była Zuzia.
Znak szczególny: lekko klapnięte uszka, szczególnie lewe. Zuzia jest yorkiem o wadze ok.3,5 kg, czyli nie mini. Telefon do właścicielki 694 129 164
Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?