Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To był tępy dyżur

Katarzyna Skrzypek
Elżbieta Kopeć do Sosnowca dostała się pożyczonym od sąsiada samochodem. Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Elżbieta Kopeć do Sosnowca dostała się pożyczonym od sąsiada samochodem. Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Elżbieta Kopeć, która została ranna w oko podczas śląskiego finału WOŚP, musiała sama udać się po ratunek do odległego o 30 km Sosnowca. Poczułam się tak jakby odłamek petardy, który wpadł mi w oko, palił mi głowę.

Elżbieta Kopeć, która została ranna w oko podczas śląskiego finału WOŚP, musiała sama udać się po ratunek do odległego o 30 km Sosnowca. Poczułam się tak jakby odłamek petardy, który wpadł mi w oko, palił mi głowę. Ból był straszny - mówi Elżbieta Kopeć z Tychów.

Pani Elżbieta razem z mężem i córką przyszła wieczorem w niedzielę na plac Baczyńskiego w Tychach, gdzie odbywał się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Patrzyliśmy na sztuczne ognie, które puszczano ze sceny. Nagle poczułam w oku przeszywający ból - wspomina kobieta.

Poszkodowana natychmiast skierowała się w stronę stojących nieopodal karetek. Z oka lała się krew.
- Zawieziono mnie do Szpitala Wojewódzkiego w Tychach. Nie na izbę przyjęć, tylko od razu do góry - na oddział okulistyczny. Zanim tam weszłam lekarze z karetki obrócili się na pięcie i odeszli. Zostałam z lekarką, która zobaczyła moje rozcięte oko. Po opatrzeniu rany pani doktor zaleciła mi jak najszybsze udanie się do szpitala w Sosnowcu, gdzie okulistyka miała dyżur. Byłam pewna, że zawiezie mnie tam karetka. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że przed szpitalem jej już nie ma! ? mówi kobieta.

Do Sosnowca Elżbieta Kopeć dostała się pożyczonym od sąsiada samochodem, za kierownicą którego usiadł jej mąż.
- Wyglądało to tak jakby ktoś podrzucił mnie jak kukułcze jajo i zostawił na pastwę losu w szpitalu, który w dodatku nie pełnił ostrego dyżuru. Co by było gdyby na przykład urwało mi rękę? Opatrzono by mnie i kazano na piechotę iść do domu? Kiedy zadzwoniliśmy na pogotowie odpowiedziano nam, że przecież pierwsza pomoc została już udzielona, a karetka nie może mnie zawieźć do Sosnowca, bo musi być na miejscu. Nie wiem, jak można się tak zachować. Cieszę się tylko z jednego: że mam oko. Lekarka powiedziała, że gdyby białko się ścięło, byłoby po nim. Na razie mam zdiagnozowane rozszczepienie rogówki i odbarwienie dna oka. Nie wiem, co będzie dalej - mówi tyszanka.
Ryszard Stelmaszczyk, rzecznik prasowy śląskiego oddziału wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia tłumaczy, że zadaniem lekarza i sanitariuszy z karetki było udzielenie pierwszej pomocy, którą w tym wypadku było odwiezienie kobiety do szpitala.

Z ranną w tyskim szpitalu rozmawiała dr Barbara Czerwińska, zastępca ordynatora oddziału okulistycznego.
- Jeżeli pełnimy tak zwany tępy dyżur, bez specjalistycznej obstawy, możemy jedynie przeprowadzić wstępne badania i zaopatrzyć pacjenta, co zostało wykonane. W tej sytuacji niezbędne było wykonanie zabiegu pod mikroskopem, którego z braku personelu nie mogłam zrobić u siebie, dlatego też ta pani została skierowana do pełniącego ostry dyżur okulistycznego szpitala w Sosnowcu - tłumaczy lekarka.
Dr Barbara Czerwińska jednocześnie zapewniła nas, że pacjentka była na tyle w dobrym stanie, że mogła samodzielnie dostać się do tamtejszego szpitala, w innym razie od razu wezwano by karetkę pogotowia.
- Wystarczyło, żeby ta kobieta powiedziała, że nie ma się tam jak dostać, od razu wezwałabym karetkę. Tak się jednak nie stało, bo ta pani wyszła z pokoju zabiegowego i razem z mężem wyszła ze szpitala, mówiąc że jedzie do Sosnowca - tłumaczy lekarka.
Jacek Wojewódka, zastępca dyrektora szpitala tłumaczy, że pacjenci opatrzeni na tutejszej izbie przyjęć, niebędący w stanie samodzielnie dotrzeć do domu, są odwożeni karetkami, natomiast pozostali - wracają sami. Tak było właśnie w tym przypadku.
- Karetki nie są przecież od stania, tylko od jeżdżenia. Gdyby były taka potrzeba, nic nie stało na przeszkodzie, żeby wezwać odpowiednich ludzi - uważa dyrektor.

Na dyżurze
Ostre dyżury okulistyczne pełnią między innymi: Specjalistyczny Szpital Wojewódzki w Tychach, Szpital Kolejowy w Katowicach Ligocie, Szpital Wojewódzki w Bytomiu.
Na liście, którą otrzymaliśmy z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach nie znaleźliśmy Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 5, czyli cieszącej się największą renomą, doskonale wyposażonej kliniki okulistyki prowadzonej przez Ariadnę Gierek-Łapińską. Jak dowiedzieliśmy się klinika od dobrych dwóch lat nie prowadzi ostrych dyżurów. Być może dlatego, że jest to słabo opłacalne.

Dla kogo karetka
Ryszard Stelmaszczyk mówi, że w opisanej sytuacji wystarczyło, żeby ranna kobieta zgłosiła lekarce niemożność samodzielnego dotarcia do sosnowieckiego szpitala. - W takim wypadku od razu wezwano by karetkę - zapewnia rzecznik NFZ.
Jego zdaniem wiele nieporozumień wynika stąd, że nadal nie mamy pojęcia w jakich sytuacjach można wzywać karetkę pogotowia.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto