Będzie to trzeci znaczący hołd deportowanym na Wschód z Wilkowyj. Pierwszy oddano pięć lat temu z inicjatywy dr. Wojciecha Schäffera, który po raz pierwszy stworzył listę deportowanych z Wilkowyj. Naówczas miał 27 potwierdzonych nazwisk. Podczas mszy, 8 marca 2015 r., u stóp ołtarza zapalono 27 zniczy. Potem każda rodzina zabrała jeden znicz i poniosła na skwer u zbiegu ulic Wilczej i Szkolnej, gdzie ustawiono krzyż z przypiętymi szarfami, na których wypisane były nazwiska. Pod nim ustawiono znicze tak samo, jak stały w kościele. W kształcie torów. Węższych szerszych, przedzielonych ukośnikiem (jest to symbol Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r. w Radzionkowie).
Obchody 70. rocznicy Tragedii Górnośląskiej w Wilkowyjach
Po tej części rodziny deportowanych i inni zainteresowani spotkali się w salce na probostwie, gdzie dr Schäffer i Jan Gąsior przedstawili historię Tragedii Górnośląskiej i losy wilkowyjan, którzy zostali jej ofiarami. Jak się okazało, na tle dzisiejszych Tychów właśnie Wilkowyje ucierpiały pod tym względem najbardziej.
Rok później, 17 kwietnia 2016 r., przy wilkowyjskim kościele odsłonięto pomnik poświęcony ofiarom tej straszliwej tragedii, która była efektem ustaleń jałtajskich, gdzie zgodzono się, by z terenów dawnych Niemiec skierować do Rosji ludność cywilną i wykorzystać ją do odbudowy Związku Radzieckiego. Miała to być reparacja szkód, jakich ZSRR doznał ze strony Niemiec podczas wojny.
Odsłonięcie pomnika poświęconego ofiarom Tragedii Górnośląskiej
Tragedia Górnośląska polegała na tym, że nasz region potraktowano wtedy jako dawną część Niemiec, nie zważając na to, że w całym dwudziestoleciu międzywojennym ten teren należał już do Polski. Wilkowyjanie trafiali głównie w trzy miejsca: do Kandałakszy, obecnego Doniecka oraz Krasnowodzka i Kazachstanu W Kandałakszy powstawały trzy elektrownie, dwie wybudowali ludzie z północnego Kaukazu, trzecią - m.in. Górnoślązacy. Ci, którzy tam zginęli mają zbiorową mogiłę na tamtejszym cmentarzu. Najtrudniejszy był obóz w Krasnowodzku, który dość szybko zlikwidowano, po roku, ale w tym czasie zginęło tam 50 proc. Polaków i 60 proc. Niemców.
Niewielu wróciło. Przez lata komuny ta historia była tematem tabu. Pięć lat temu w Wilkowyjach po raz pierwszy została przedstawiona. - Dziś dysponuję pełną listą deportowanych z Wilkowyj. Dostałem ją z IPN. Jest na niej 31 nazwisk. Jestem dumny, że pokrywa się z moją, którą stworzyłem na podstawie kilkuletnich poszukiwań i rozmów - mówi dr Schäffer. - Jej przewaga nad moją polega na tym, że zawiera daty urodzin oraz zawody, a także daty aresztowania. Stąd wiadomo, że najwięcej było ich 1 marca 1945 r. Ludzie, z którymi rozmawiałem zwykle dokładnych dat nie pamiętali.
Z tej IPN-owskiej listy wiadomo, że deportowani byli urodzeni w latach 1890-1918. Najstarszy był Paweł Skrzypczyk, który w chwili aresztowania miał niespełna 55 lat, najmłodszy - Józef Gruchlik 2 marca 1945 r. skończył 28 lat (deportowano też jego dwóch starszych braci). Wywiezione z Wilkowyj kobiety (trzy) miały ok.40 lati. Kim były te osoby? Ośmiu wywiezionych to górnicy, siedmiu było robotnikami, czterech rolnikami, trzech kolejarzami. Jeden był gajowym, jeden artystą malarzem, jeden kowalem, jeden kupcem, jeden kołodziejem, jeden szewcem.
Nowe informacje o deportowanych i internowanych przedstawią po mszy dr Wojciech Schäffer i Jan Gąsior.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?