Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragedia w w kopalni "Wujek-Śląsk": Wszyscy umywają ręce

Sławomir Cichy, Marcin Zasada, Agata Pustułka
Żadna ze służb, która miała w kwietniu wiedzę na temat nieprawidłowości przy odczycie metanomierzy w kop. Wujek-Śląsk nie czuje się odpowiedzialna za wypadek, do którego doszło w piątek w rudzkiej kopalni. Twierdzą, że zrobili wszystko, co leżało w ich kompetencjach. Związki zawodowe, naturalni sprzymierzeńcy górników w walce o poprawę bezpieczeństwa warunków pracy, uważają z kolei, że nic o nieprawidłowościach nie wiedziały.

- Kopalnie funkcjonują poza ustawowymi organami kontroli takimi jak policja, prokuratura czy ABW. A wszystko dlatego, że żadna z tych służb nie ma specjalistów z branży górniczej - mówi nam jeden ze śledczych pracujących przy sprawie Halemby trzy lata temu.

Tę opinię niemal wprost potwierdza rzecznik śląskiej policji Andrzej Gąska. Pytany o to, co policja zrobiła w sprawie informacji o fałszowaniu odczytów metanomierzy uzyskanej od ABW mówi, że komenda przekazała ją do Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach, zaś przeprowadzone kontrole nie potwierdziły informacji przekazanych przez ABW.

Dlaczego policja sama nie wdrożyła śledztwa w tej sprawie? - Bo policjanci nie są uprawnieni do weryfikowania pracy specjalistycznych urządzeń kopalni, a więc nie mogą działać tam, gdzie jest wymagana wiedza ekspercka - wyjaśnia Gąska.

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która jako pierwsza uzyskała informację o fałszowaniu odczytów metanomierzy, również nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. Niezwłocznie, bo już 16 kwietnia, przekazała do Wyższego Urzędu Górniczego oraz Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach informacje o nieprawidłowościach dotyczących nieprzestrzegania przepisów BHP w zakresie dokonywania pomiarów stężenia metanu w kopalni KWK Wujek. 11 maja w piśmie do komendanta wojewódzkiego policji w Katowicach przekazano kolejne informacje, iż w KWK Wujek nadal nie są przestrzegane przepisy BHP w zakresie wykonywania pomiaru stężenia metanu.

To cała praca, jaką wykonała Agencja, bo jak zapewnia zespół prasowy, taka jest procedura we wszelkich sygnałach i doniesieniach, dotyczących nieprawidłowości lub przestępstw, których ściganie nie mieści się we właściwości rzeczowej ABW. Co ciekawe, w podobnej sprawie, jaka miała miejsce w kop. Szczygłowice w 2006 r. ABW podjęła działania interwencyjne, wszczynając dochodzenie po sygnałach ze strony górników. Wczoraj przez cały dzień rzecznik agencji, ppłk Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska nie potrafiła odpowiedzieć nam na proste pytanie, czym różniły się doniesienia ze Szczygłowic i Wujka? A jeśli nie ma różnic, to dlaczego w pierwszym przypadku podjęto interwencję, a w drugim zastosowano metodę zwaną popularnie spychologią, przekazując sprawę do rozpoznania innym służbom?

Postępowania w sprawie wybuchu metanu w kopalni Borynia w 2008 roku czy fałszowania metanomierzy w kopalni Szczygłowice, zostały umorzone. - Z braku dowodów na popełnienie przestępstwa - tłumaczy Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. - Nie ma jednak mowy o zlekceważeniu nawet ułamka dowodu. Po Halembie byliśmy bardzo wyczuleni na wszelkie nieprawidłowości.

Według Bogusława Ziętka, przewodniczącego Związku Zawodowego Sierpień 80, dla śledczych, instytucji kontrolnych oraz dyrektorów kopalń, niezbitym dowodem jest dopiero trup górnika. - Wczoraj rozmawiałem z górnikiem, który przeżył wybuch w Wujku-Śląsk. Na dole doczołgał się do telefonu i zamierzał poinformować o wypadku dyspozytora. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszał w słuchawce: "Czemu ch...u ta ściana nie jedzie?!". W większości kopalń panuje zasada: pracuj i siedź cicho albo spadaj - mówi Ziętek.

Związkowcy uważają, że głównie dlatego, doniesienia o bezprawnych praktykach w górnictwie często docierają do nich post factum.

Kontrola musi być kontrolą

Z Bożeną Borys-Szopą, podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP ds. bezpieczeństwa pracy rozmawia Agata Pustułka

Wczoraj prezydent Lech Kaczyński uznał, że w sposób szczególny musi się pani zająć sprawami bezpieczeństwa pracy. Dlaczego?

Prezydent jest niezwykle poruszony tragedią w kopalni Wujek-Śląsk. Właśnie w jego imieniu, po mszy świętej, jadę zapalić pod kopalnią znicz. Tragedia, jaka znów dotknęła górnicze rodziny, wymaga działań szczególnych, stąd powierzone mi zadania dotyczące bezpieczeństwa pracy, nie tylko zresztą na kopalniach, ale i w innych zakładach pracy, co jest związane z liberalizacją przepisów dotyczących kontroli.

O co konkretnie chodzi?

O zmiany w ustawie o swobodzie prowadzenia działalności gospodarczej, która wprowadziła... zapowiedziane kontrole stanu bezpieczeństwa pracy. W tej kwestii nie wykluczam kontrinicjatywy ustawodawczej ze strony prezydenta.

Jako główny inspektor pracy wielokrotnie wskazywałam na różne zagrożenia. Proszę sobie wyobrazić, że dopiero po katastrofie w Halembie i inicjatywie kierowanej przeze mnie Rady Ochrony Pracy stała się możliwa kontrola spółek okołogórniczych, choć problem ten zgłaszałam na wiele miesięcy przed wypadkiem. A przecież taka firma zatrudniała ofiary wypadku w Halembie.

- Nie we wszystkich kopalniach nasze struktury są silne. Staramy się przekonywać górników, że tu chodzi o ich życie i nie mogą bać się mówić głośno o łamaniu prawa - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności.

Kolorz podaje skrajny przypadek z 2001 roku, gdy zawiadomił zarząd Rybnickiej Spółki Węglowej o dowodach na manipulowanie czujnikami metanu. Szefowie RSW zlekceważyli ostrzeżenie, a trzy dni później w kopalni Rydułtowy wybuchł metan.

Wacław Czerkawski, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce przyznaje, że w ostatnich miesiącach nie słyszał o żadnym przypadku fałszowania czujników metanu.

Po Halembie niewiele się zmieniło

Po tragedii w Wujku-Śląsk jedno z najczęściej powracających pytań dotyczy tego, czy i na ile kolejne katastrofy górnicze zmuszają władze kopalń do podnoszenia standardów bezpieczeństwa. Czy tragedia w kopalni Halemba, gdzie w 2006 roku zginęło 23 górników, nauczyła czegoś szefów górniczych spółek i dyrektorów kopalń? Czy nakłady na bezpieczeństwo w kopalniach są wystarczające, a kontrole Wyższego Urzędu Górniczego skuteczne?

- W kopalniach Kompanii Węglowej, a Halemba należy do tej spółki, górnicy już się tak nie boją jak kiedyś. Informują o wszelkim zagrażającym im niebezpieczeństwie. Nie jest tam idealnie, ale dialog z kierownictwem kopalń istnieje. Jednak tego samego nie da się powiedzieć o Katowickim Holdingu Węglowym, do którego należy Wujek-Śląsk - mówi Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności.

Zdaniem Kolorza KHW ma finansowy nóż na gardle, bo straciła miliony złotych na opcjach walutowych. Stąd pogoń za wydobyciem, również z coraz bardziej niebezpiecznych rejonów. Rośnie więc zagrożenie wypadkami, także tymi najgroźniejszymi, powodowanymi przez metan.

Jak wynika z raportu Wyższego Urzędu Górniczego, na 31 skontrolowanych zakładów górniczych w 23 stwierdzono i zarejestrowano wydzielanie się metanu, a w 15 prowadzono wydobycie mimo IV stopnia zagrożenia metanem.

- O zagrożeniu metanem nie mogą decydować ludzie, ale technika, czyli urządzenia. Wzorujmy się na Niemcach - twierdzi Wacław Czerkawski, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Zdaniem byłego wicepremiera Janusza Steinhoffa, odpowiedzialnego za górnictwo w rządzie Jerzego Buzka, konieczne jest uniezależnienie prezesa Wyższego Urzędu Górniczego. - Teraz jest podwładnym ministra środowiska, co jest bezsensem - ocenia Steinhoff, który swego czasu jako szef WUG podlegał bezpośrednio premierowi. - To najlepsze rozwiązanie i trzeba do niego wrócić.

Eksperci twierdzą, że przepisy dotyczące bezpieczeństwa pracy są dobre. - Uznano je za jedne z najlepszych na świecie. Problemem jest ich przestrzeganie - ocenia Roman Sus, zastępca dyrektora Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach.

Zmieniona w marcu tego roku ustawa o swobodzie prowadzenia działalności gospodarczej wytrąciła z rąk kontrolerów z urzędów górniczych najważniejszą broń - praktycznie uniemożliwiła im przeprowadzanie niezapowiedzianych kontroli. Teraz o każdej z nich musi wiedzieć kierownictwo kopalni.

Oczywiście, gdy do WUG, bądź jego okręgowych filii, dojdą informacje o zagrożeniu zdrowia i życia górników, można wszcząć kontrolę bez informowania o tym szefów kopalń, ale do takich sytuacji dochodzi bardzo rzadko. Zwykle są to doniesienia anonimowe, bo górnicy boją się utraty pracy.

Jednym z postulatów, jakie pojawiły się po Halembie, było ograniczenie wydobycia z podpoziomów, a więc chodników szczególnie zagrożonych wypadkami, do których nie sięgają szyby. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Zdaniem Kolorza rządy - wcześniej PiS-u, a teraz PO - oszczędzają na górnictwie. Z budżetu na rok 2010 obcięto górnictwu dotację z 438 do 344 mln złotych.

Tymczasem na dotarcie do nowych pokładów i na nowoczesne urządzenia kopalnie potrzebują ok. 20 mld złotych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tragedia w w kopalni "Wujek-Śląsk": Wszyscy umywają ręce - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto