Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tyszan nazwała marzycielami. Nowa wystawa w Muzeum Miejskim w Tychach - Czas nieutracony

Jolanta Pierończyk
Jolanta Pierończyk
Zdjęcie z wystawy "Czas nieutracony" w Muzeum Miejskim w Tychach
Zdjęcie z wystawy "Czas nieutracony" w Muzeum Miejskim w Tychach Zygmunt Kubski
Do końca września w Muzeum Miejskim w Tychach trwa wystawa fotografii Zygmunta Kubskiego jego wnuczki, Barbary Kubskiej, która nowych tyszan nazwała marzycielami. Byli to w dużej mierze ludzie, którzy stracili swoje rodzinne domy, swoje korzenie i w Tychach chcieli je zapuścić na nowo. Zygmunt Kubski i jego żona Anna byli wysiedleńcami. 70 lat po przybyciu do Tychów pierwszych nowych mieszkańców napłynęła nowa fala ludzi, którzy musieli opuścić swoje domy.

Wystawa zatytułowana „Czas nieutracony” pokazuje m.in. smutną prawdę, że nic nam nie jest dane raz na zawsze, nawet dom. Doświadczył tego sam autor zdjęć, doświadczyła tego również jego żona.

Zygmunt Kubski i jego żona Anna ze Sklepińskich byli wysiedleńcami.

Rodzice Zygmunta stracili po wojnie majątek Winnica w Trzemesznie w Wielkopolsce, rodzice Anny - cały dobytek na Kresach II RP, które nie zmieściły się w granicach powojennej Polski (dziadek Anny miał aptekę na rynku we Lwowie). „Babcia pochodziła z szanowanej lwowskiej rodziny (...), straciła wiele przywilejów społecznych. Najpierw przez wojnę, a potem przez system, który nastał zaraz po niej. Znalazła się w samym środku rodzącej się koncepcji nowej roli kobiety socjalistycznej”, czytamy w podpisie do jednego ze zdjęć.

Anna Sklepińska i Zygmunt Kubski spotkali się w Szczecinie, w tamtejszej Centrali Materiałów Budowlanych. Wzięli ślub w 1949 r. , wkrótce urodziła się im córka Ewa. W 1954 roku Kubscy przyjechali do Tychów. Oboje pozbawieni rodzinnych majątków, pełni młodzieńczego optymizmu, w Tychach, wraz z innymi przybyszami, zaczynali budować swój własny dom. Wokół było wielu takich jak oni, wypędzonych z ojcowizny.

Tych nowych mieszkańców nowych Tychów Barbara Kubska nazywa marzycielami.„Byli zewsząd, z innych stron Śląska, z różnych zakątków Polski i spoza granic kraju. Zjeżdżali za pracą, skuszeni możliwością otrzymania mieszkania. Przybywali z dawnych ziem wschodnich w ramach akcji przesiedleńczych, ze Lwowa, Stanisławowa, Drohobycza, Stryja...”, czytamy na wystawie.

Jak już powiedzieliśmy, Anna i Zygmunt Kubscy przyjechali do Tychów w 1954 r. z czteroletnią córką. „Przyjechali za namową znajomych, którzy ze Szczecina zostali skierowani do pracy przy budowie nowego miasta”.

„Pozbawieni korzeni [Kubscy] szukali nowego miejsca, w którym mogliby je ponownie zapuścić. W następnym roku po przeprowadzce do Tychów urodziły im się bliźnięta” - czytamy w autorskiej notce na wystawie (te bliźnięta to Magdalena i Tomasz, przyszły ojciec Barbary).

W tym roku mija dokładnie 70 lat od osiedlania się w Tychach pierwszych nowych mieszkańców. Barbara Kubska i Ewelina Lasota, kreatorki i kuratorki wystawy, zauważyły, że dokładnie po 70 latach od tamtej chwili do Tychów trafiła nowa fala ludzi, którzy musieli opuścić swoje domy.

- Wybuch wojny na Ukrainie przydał tej wystawie zupełnie innego znaczenia. Zaakcentowała ona wysiedlanie, tracenie ojcowizny - podkreśliła Ewelina Lasota.

Bardzo ciekawa jest ostatnia sala wystawa, gdzie Barbara Kubska pokazuje zdjęcia rodzinne ze zbiorów dziadka, czasem opatrzone jego komentarzami, a czasem swoimi własnymi.

Miała 22 lata, kiedy dziadek zmarł w wieku 87 lat. Nie wiedziała, że był fotografem powstającego miasta. Jego bogate zbiory (4500 zdjęć) poznała dopiero po jego śmierci, kiedy trafiły do Muzeum Miejskiego, a ono zaprosiło ją do ich digitalizacji.

Z dziadkiem w ogóle nie rozmawiała o fotografii, a to, co chciał jej powiedzieć o mieście, nie za bardzo ją interesowało.

Wychowywana w Pszczynie uważała Tychy za niezbyt atrakcyjne. W ogóle - dziś już to wie - za mało korzystała z obecności dziadków, by poznać historię rodziny.

- Widzę, jak wiele informacji z rodzinnej historii mi brakuje. Nasuwają się pytania, które chciałabym teraz zadać mojej babci Annie. W ogóle widzę, jak mało o niej wiem. Z powodu tych braków ta wystawa jest taka fragmentaryczna i niekompletna, tę niekompletność pokazuje składanka w ostatniej sali wystawowej - mówi Barbara Kubska.

Chodzi o składankę „piekło-niebo” (dawna zabawa dziecięca) powstałą ze zdjęć, na których widać kobiecą twarz.

Prócz zwykłego zwiedzania,warto wziąć udział w imprezach towarzyszących

W sobotę, 6 sierpnia, w godz. 11-14 odbędą się tu warsztaty plastyczno-wspomnieniowe pt. „Mapy pamięci”, na których obecny będzie tłumacz z polskiego na ukraiński.
Z jego udziałem odbędą się też warsztaty plastyczne pt. „Moje miasto gra w zielone” (czwartek, 11 sierpnia, w godz. 18-20).

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tyszan nazwała marzycielami. Nowa wystawa w Muzeum Miejskim w Tychach - Czas nieutracony - Dziennik Zachodni

Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto