Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

VIP-y Tychów i powiatu na zdjęciach z dzieciństwa. Rozpoznajesz?

Jolanta Pierończyk
Znane Vipy na zdjęciach sprzed lat. Kliknij w galerię >>>
Znane Vipy na zdjęciach sprzed lat. Kliknij w galerię >>>
Gdzieś w każdym z nas jest dziecka ślad…. Spróbujmy w tych dzieciach sprzed lat znaleźć dzisiejszych samorządowców, artystów i innych znanych ludzi w Tychach oraz w powiecie bieruńsko-lędzińskim. Co z nich wyrosło? Poznajemy?

Po kolei są to: prezydent Andrzej Dziuba, Bernard Bednorz - starosta powiatu bieruńsko-lędzińskiego, Bernard Pustelnik - burmistrz Bierunia, Wiesław Stambrowski - burmistrz Lędzin, ks. prałat Józef Szklorz – proboszcz parafii bł. Karoliny, Grażyna Jurek - dyrektor Zespołu SZkół nr 1 w Tychach, mim Ireneusz Krosny, Marta Ścisłowicz - aktorka m.in. z serialu "Linia życia".

Chcielibyśmy znów mieć kilka lat? wrócić do beztroskich czasów dzieciństwa?

- Nie mam takich tęsknot – mówi ks. prałat Józef Szklorz, proboszcz parafii bł. Karoliny. – To był piękny czas, ale mnie - na bazie tego, co było - bardziej interesuje dziś i jutro.

- Dzieciństwo było biedne, ale wesołe. Chyba jednak nie chciałbym powtórki z tego okresu – wyznaje starosta Bernard Bednorz.

- Czasem tak, ale jednak generalnie nie – dodaje Grażyna Jurek, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 im. Gustawa Morcinka w Tychach.

- Powrót do dzieciństwa? Chyba tylko po to, by lepiej, mądrzej przeżyć ten okres. Ale wrócić, żeby przeżyć dokładnie to samo, to nie. Nie byłoby sensu – twierdzi Ireneusz Krosny, najbardziej znany polski mim.

- Chętnie wróciłbym do szkoły podstawowej. To był wspaniały okres – mówi Bernard Pustelnik, burmistrz Bierunia.

Zdecydowanie wrócić do czasu dzieciństwa chcieliby prezydent Andrzej Dziuba, Wiesław Stambrowski – burmistrz Lędzin oraz aktorka Marta Ścisłowicz, odtwórczyni jednej z głównych ról w serialu „Linia życia”, która twierdzi nawet, że chętnie by tam już pozostała.

- Gdyby można było się tak zatrzymać i ciągle mieć sześć czy osiem lat... – marzy Marta.

A czego zazdroszczą dzisiejszym dzieciom?

Marta Ścisłowicz: Chyba niczego. Pewnie mają więcej rzeczy niż ja kiedyś; zabawek, fajnych ciuchów, lepszych słodyczy, internet, ale to wydaje mi się zupełnie nieistotne. To nie tylko nie jest najważniejsze, ale może wręcz przeszkadzać, bo np. większy dostęp do wiedzy czy możliwości zajęć pozalekcyjnych może sprawić, że dzieciństwo przestaje być dzieciństwem.

Ks. prałat Józef Szklorz: Zazdrość jest najgłupszym z grzechów, bo jednak grzech, a nic z tego nie ma. Nie, ja dzisiejszym dzieciom nie tylko niczego nie zazdroszczę, ale im wręcz współczuję. Bo wprawdzie więcej wiedzą niż my w ich wieku, ale gorzej sobie radzą w organizowaniu życia. A wszystko przez to, że są wychowywane w cieplarnianych warunkach, wszystko się za nie robi, organizuje i jeszcze zachęca, żeby zechciały skorzystać. A potem kiedy takiego organizatora zabraknie, wtedy trudno im się odnaleźć.

Podobnie myśli starosta Bernard Bednorz.
- Współczuję tym dzieciom, że tak zostały rozpieszczone – mówi. – Wprawdzie mają się lepiej, ale nas po szkole czekała praca, a na nich nie zawsze.
- Mają więcej możliwości, ale przez to są bardziej zagonione niż my w ich wieku. Mają swoje problemy. Inne niż my, ale jednak – dodaje Ireneusz Krosny.
Niczego nie zazdrości dzisiejszym dzieciom także burmistrz Stambrowski. – Miałem wystarczająco ciekawe dzieciństwo, że nie muszę – mówi.
Ale są i tacy, którzy zazdroszczą.

- Dostępu do wszystkiego – mówi prezydent Andrzej Dziuba.
- Zazdroszczę im, że żyją w czasach, gdy nauka języków obcych ma sens – dodaje burmistrz Bernard Pustelnik. – Gdy ma sens przykładanie się do nauki, bo za tym idą stypendia naukowe, ciekawe wyjazdy na zagraniczne uczelnie.

- Zazdroszczę dzieciom tego, że uczą się w czasach, gdy nauczyciele zrozumieli, iż dziecko to też człowiek – mówi dyr. Grażyna Jurek. – A poza tym mają dostęp do pięknych książek, podczas gdy ja latami marzyłam o „Kolorowym świecie”, zbiorze najpiękniejszych utworów dla dzieci, który w tamtym czasie był nie do zdobycia.

A za co sobie cenią swoje dzieciństwo, zarówno ci, co zazdroszczą, jak i ci, którzy niczego dzisiejszym dzieciom? Na pierwszy plan wysuwa się rodzina. Cenią sobie, że mogli ten czas przeżyć w kochającej się rodzinie, wśród dziadków, kuzynostwa i innych bliskich. Cenią sobie umiejętności, jakie wówczas nabyli, wykonując rozliczne obowiązki.

- Żyło się skromnie, ale szczęśliwie w otoczeniu miłości i życzliwości. Tak jak być powinno. Czyli normalnie – mówi ks. prałat.

Marta Ścisłowicz: Najbardziej cenię swoje dzieciństwo za beztroskę i poczucie bezpieczeństwa; że byli rodzice, którzy dbali o mnie, odsuwali ode mnie zło i problemy, że zawsze pod ręką była starsza siostra, że jako dziecko nigdy nie czułam się sama. W zasadzie to był czas ciągłej zabawy. 
Moje dzieciństwo to dłuuugie wakacje u babci na wsi, spacery, szaleństwo na rowerach, zajęcia taneczne w tyskim MDK nr 2. Robiłam tylko to, na co miałam ochotę, a nie to, co wypada zrobić, albo co po prostu TRZEBA robić kiedy już się jest dorosłym. Zupełnie nie myślałam o przyszłości; miałam tylko marzenia, zero frustracji. Wszystko było proste i fascynujące.

- Z perspektywy czasu najbardziej sobie cenię to, że tworzyliśmy szczęśliwą rodzinę – dodaje Ireneusz Krosny.

Znane Vipy na zdjęciach sprzed lat. Kliknij w galerię >>>

VIP-y Tychów i powiatu na zdjęciach z dzieciństwa. Rozpoznajesz?

- Największą wartością było dorastanie w śląskiej rodzinie z tradycjami – przyznaje Bernard Pustelnik. – Szczęściem była też bezpłatna edukacja.

- Cenię sobie ten czas za wspaniałe przyjaźnie, za to, że dzieci z danego bloku trzymały się razem, razem się bawiły, duże ze sobą czasu spędzały – mówi Grażyna Jurek.

- To był czas totalnej wolności – dorzuca Wiesław Stambrowski.

Wszyscy zgodnie przyznają, że dzieci miały wtedy bardzo dużo wolnego czasu.

- Grało się w piłkę, hokeja, jeździło na nartach… - mówi Andrzej Dziuba.

O wszystko trzeba było, oczywiście, samu zadbać, wszystko sobie zorganizować.

- To była szkoła życia. Nie do przecenienia – podkreśla Bernard Bednorz. – Ponieważ byłem najstarszym wnukiem, dziadek uczył mnie wszystkiego. Musiałem orać, kosić, krowy paść… Ale dzięki temu, tyle się nauczyłem, że potem sam sobie dom zbudowałem i sam wszystko jestem w stanie w życiu zrobić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto