Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W piątek Dzień Edukacji Narodowej. Których nauczycieli wspominają ludzie znani w Tychach? [ZDJĘCIA]

Jolanta Pierończyk
Kazimiera Zajączkowska, choć już nie najmłodsza (siedzi z prawej), chętnie jeździła na wycieczki ze swoimi uczniami
Kazimiera Zajączkowska, choć już nie najmłodsza (siedzi z prawej), chętnie jeździła na wycieczki ze swoimi uczniami arch.
Jakich nauczycieli i dlaczego najlepiej wspominają mim Ireneusz Krosny, Wojciech Wieczorek - dyrektor MCK, Michał Gramatyka - zastępca prezydenta Tychów ds. zagospodarowania przestrzennego i radny Klaudiusz Slezak?

Najlepszy nauczyciel, jakiego miałem? Ignacy Pająk, matematyk, w technikum ZEG-owskim – mówi bez namysłu znany mim, Ireneusz Krosny. – Przez całe pięć lat nie widziałem na oczy żadnego podręcznika do matematyki, żadnego zbioru zadań, a kiedy do matury uczyliśmy się wspólnie z kolegami, którzy chodzili do liceum, to okazało się, że wiedzą i umiejętnościami ich przewyższamy. Że jesteśmy już na poziomie studentów matematyki.

Zdaniem Ireneusza Krosnego, Ignacy Pająk jest przykładem prawdziwego nauczyciela, który potrafił skutecznie nauczyć, nie zmuszając uczniów do wielogodzinnego ślęczenia nad zadaniami. Praca domowa polegała tylko na rozwiązaniu jednego zadania.

Był wzorem sprawiedliwości i punktualności. Tylko raz zdarzyło mu się spóźnić o … dwie minuty. Kiedy wybiła 7.10, a profesora nie było, nikt nie miał wątpliwości, że musiało się stać coś wyjątkowego. – Nagle drzwi się otworzyły i profesor wkroczył … z plecakiem, nartami w czapce z bąblem na głowie. Przyszedł wprost z nocnego pociągu – opowiada znany dziś mim. – Stanął na środku, odstawił narty i … od razu przeszedł do tematu. Nawet dzień dobry nie powiedział, szkoda było czasu, stracił przecież dwie minuty.

Profesor Pająk miał też zwyczaj opowiadać o różnych rzeczach, podczas gdy uczniowie rozwiązywali zadanie. – My rozwiązywaliśmy zadanie, a on opowiadał np. o ustroju wojskowym Izrael – mówi Krosny.

Przy tym wszystkim prof. Pająk był jeszcze wzorem wyrozumiałości dla uczniów pozbawionych zdolności matematycznych. – Wtedy wyjmował gazetę, wskazywał na jakiś dowcipny rysunek i pytał, dlaczego to jest śmieszne. Jeśli ten ktoś umiał wytłumaczyć, dostawał bezpieczną trójczynę, która pozwalała mu przejść do następnej klasy – wspomina Ireneusz Krosny.

Nauczyciela matematyki najmilej wspomina też Wojciech Wieczorek, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Tychach. Matematyka z nieistniejącej już Szkoły Podstawowej nr 20. Pana Jerzego Czarskiego.

– Był to człowiek ze wszech miar odstający nie tylko od nauczycieli tej szkoły, ale i wszystkich innych, jakich potem w życiu spotkałem – mówi. – To był nie tylko matematyk, ale i filozof, któremu nie przeszkadzało, że jesteśmy w szóstej czy siódmej klasie. Dla niego byliśmy wystarczającymi partnerami do rozmów na poważne tematy, m.in. polityczne. Pamiętam lekcję matematyki nazajutrz po wyborze Karola Wojtyły na papieża. Choć nie był to w owym czasie temat zbyt bezpieczny, pan Czarski poświęcił całą lekcję na dyskusję o konsekwencjach tego faktu. I nikt z nas do dziś nie uważa, że to był stracony czas.
I mimo że wiele innych lekcji również upłynęło na rozmowach dalekich od matematyki, program zrealizowany był z naddatkiem. – W ósmej klasie robiliśmy tematy (jak np.logika), które mój ojciec poznawał dopiero na studiach – opowiada Wieczorek.

W jego pamięci pan Czarski zapisał się jako łysawy pan pod sześćdziesiątkę, z siwą brodą, którą często gładził w zamyśleniu. – Inaczej wyglądał, inaczej się zachowywał. Ba, nawet per pan mówił do niektórych uczniów – wspomina dyrektor MCK. – Zastanawialiśmy się, co taki człowiek robi w podstawówce. Ponoć było to dla niego jakieś zesłanie. Nie wiem. My jednak jesteśmy wdzięczni losowi, że zesłał go właśnie nam. Bardzo przy nim dojrzeliśmy.

Zapytany o swojego najlepszego nauczyciela Michał Gramatyka, zastępca prezydenta ds. zagospodarowania przestrzennego, wskazał na Krystynę Berger, polonistkę z LO im. Norwida. – To najlepsza nauczycielka, jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem – podkreśla. – Wykształciła w nas potrzebę wychodzenia poza kanon lektur obowiązkowych. I nie bała się eksperymentów. Tylko dzięki niej już w późnych latach 80. czytałem Whartona. A jednocześnie pokazywała, że lektury obowiązkowe wcale nie muszą być nudne…

Radny tyski, Klaudiusz Slezak, najlepiej wspomina wychowawczynię z podstawówki (SP 11), panią Kazimierę Zajączkowską, nobliwą przedwojenną damę ze wschodnim akcentem, która miała zwyczaj … picia herbaty na lekcji.

- Halinko, przynieś mi wrzątek, mawiała. I Halinka biegła do kuchni. Pani Zajączkowska zaparzała herbatę i otwierała … czekoladki, którymi i nas częstowała – wspomina Klaudiusz Slezak.

Pamięta jej spokój i opanowanie, którymi wyróżniała się na tle innych nauczycieli, na ogół bardzo młodych. – Pani Zajączkowska nigdy nie podnosiła głosu, nie krzyczała na nas, a jednak miała autorytet, który inni próbowali sobie wyrobić krzykiem – opowiada. – Pani Zajączkowska kochała dzieci, a dzieci kochały ją.

Uczyła biologii. Opiekowała się szkolnym ogródkiem. – Zaszczepiła mi miłość do grzebania w ziemi, uprawiania grządek – mówi dzisiejszy radny.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto