Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Tychach na serce lepiej nie chorować

JOL
- Do końca roku już nie ma zapisów do kardiologa — słyszymy w rejestracji do poradni kardiologicznej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Tychach.

Bo przyjmuje tylko jeden lekarz. — Poczyniliśmy kroki, by pozyskać drugiego. Już mieliśmy podpisywać umowę i nagle lekarz się wycofał — mówi Andrzej Drybański, dyrektor szpitala.


Było to po ogłoszeniu apelu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy o niezatrudnianie się w tym szpitalu.

— Było to nasze prawo, a wręcz obowiązek – mówi Maciej Niwiński, zastępca przewodniczącego Zarządu Krajowego OZZL. — Gdybyśmy lekarzy nie ostrzegli, byłoby to wbrew statutowi związku.


Najbardziej odstraszającym punktem jest ten mówiący o „niewypłacaniu w terminie wynagrodzenia za pracę”.
Szpital tonie w długach, które w tej chwili przekroczyły już 50 mln zł. Andrzej Drybański jest dyrektorem od ponad czterech miesięcy. Za cel postawił sobie wyprowadzenie szpitala na prostą. Jego program naprawczy przewiduje jednak szereg niepopularnych decyzji, jak np. obniżenie lekarzom pensji, a do tego jeszcze wypłacanie ich w dwóch ratach. Oczywiście, wzbudziło to ogromny opór.

Nie wiadomo, czy w kategoriach protestu należy rozpatrywać L-4 ośmiu lekarzy z oddziału urazowo-ortopedycznego, ale faktem jest, że taka absencja zmusiła dyrektora do zawieszenia działalności tego oddziału. Od tego momentu minęły dwa miesiące i nie zanosi się na zmianę tej sytuacji. Zamknięty oddział kosztuje miesięcznie ok. 400 tys. zł. Inne oddziały wypracowują kontrakt w połowie lub 60 procentach. Braki kadrowe w rzeczonej poradni kardiologicznej też pogłębiają problemy finansowe szpitala.


- Jako lekarz powinnam się solidaryzowć z lekarzami, ale nie mogę, widząc, że postawa moich kolegów prowadzi w prostej linii do upadłości szpitala — mówi dr Urszula Paździorek-Pawlik z Rady Społecznej szpitala. — Żal mi, że nie rozumieją, iż czasem warto zrobić krok do tyłu, by potem za pół rok zrobić kilometr do przodu. Nie wiem, co moi koledzy-lekarze widzą za tą granicą, o której dążą? Czy gdy doprowadzą do usunięcia dyrektora (bo o to im przecież chodzi), ma wrócić to, co było, czyli comiesięczne zadłużanie szpitala o milion czy półtora?


- Nie do nas takiego pytanie — twierdzi Maciej Niwiński. – Na to pytanie powinny odpowiedzieć służby odpowiedzialne za stan służby zdrowia w naszym kraju i regionie. Nie jesteśmy w stanie stać się tańszym szpitalem niż jesteśmy w tej chwili. 


od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto