18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wicepremier Waldemar Pawlak wydał wyrok na najważniejszych ludzi w górnictwie

Aldona Minorczyk-Cichy
Fot. Tomasz Bolt/Polskapresse.
Wicepremier Waldemar Pawlak wydał już wyrok na szefów czołowych górniczych spółek - Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego - oskarżanych przez prokuraturę o łapówkarstwo.

Z decyzją o ich zwolnieniu Pawlak czeka tylko na dokumenty z prokuratury. W rozmowie z Polska Dziennik Zachodni zapewnia, że podpisze dymisje do końca tygodnia.

Trwające od grudnia ub. roku czyszczenie zarządów spółek przez śledczych wprawiło środowisko górnicze w stan wrzenia. Jak już pisaliśmy, zarzuty prokuratorskie usłyszało 10 osób, wśród nich urzędujący prezesi KW i KHW, a także byli prezesi spółek węglowych (w tym Jastrzębskiej Spółki Węglowej) i szefowie kopalń. Mieli przyjąć łącznie 1,2 mln zł łapówek. By uniknąć aresztu, sześciu z nich musiało wpłacić od 80 do 200 tys. zł kaucji.

Wcześniej zarzut korupcji wysunięto wobec 9 innych wpływowych ludzi w górnictwie. A na tym nie koniec, gdyż jak zapewnia prok. Leszek Goławski z katowickiej Prokuratury Apelacyjnej "sprawa jest rozwojowa".

Za co bossowie śląskiego węgla mieli brać łapówki? M.in. za faworyzowanie w górniczych przetargach płacących im prywatnych spółek. Ci kontrahenci kopalń i wielkich spółek węglowych, którzy łapówek nie dawali, mieli czekać na należne im pieniądze nawet pół roku. Taryfa za szybkie załatwienie sprawy wynosiła ok. 3 proc. wartości faktury. Wg prokuratury, przestępstwa dotyczą okresu 2003-2007.

Najwięcej, bo aż 600 tys. zł, miał zdaniem śledczych przyjąć Leszek J., były prezes JSW. Następny na liście jest Maksymilian K. - były szef KHW i KW, obecnie wiceszef Euracoalu - Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Węgla Kamiennego i Brunatnego. W jego przypadku ma chodzić o łapówki w łącznej wysokości 305 tys. zł. Z kolei przyjęcie 200 tys. zł łapówki śledczy zarzucają Franciszkowi N., byłemu wiceprezesowi KW, byłemu dyrektorowi kopalni Borynia, byłemu szefowi Rybnickiej Spółki Węglowej.

Funkcjonariusze ABW przeprowadzili ponad 40 przeszukań w mieszkaniach i firmach. Dla niektórych to akcja czysto polityczna. - Górnictwem rządzą dwie grupy: związana z lewicą i z ludowcami. A zarzuty usłyszały tylko osoby z tej pierwszej grupy... - mówi jeden z naszych informatorów.

Bogusław Ziętek, szef WZZ Sierpień 80, podkreśla, że jego związek wiele razy informował prokuraturę i Ministerstwo Gospodarki o nieprawidłowościach w spółkach węglowych, "ale Pawlak ignorował te sygnały".

Waldemar Pawlak wyjaśnia, że od kilku lat ściśle współpracował ze śledczymi i pewnych decyzji podejmować nie mógł, by nie zdekonspirować ich działań.

Rządzą branżą, choć mają prokuratorskie zarzuty

Mirosław K., prezes Kompanii Węglowej - jako dyrektor kopalni Wesoła w Mysłowicach miał wziąć siedem łapówek, łącznie 16,6 tys. zł. W zamian podczas przetargu preferował jedną z firm.

Stanisław G., prezes Katowickiego Holdingu Węglowego - zdaniem śledczych miał przyjąć 180 tys. zł łapówek w zamian za wypłacanie poza kolejnością należności za wykonane prace i dostawy.

Maksymilian K., były prezes Kompanii Węglowej i KHW, wiceszef Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Węgla Kamiennego i Brunatnego EUROCOAL - rzekomo przyjął łapówkę łącznej wysokości 305 tys. zł.

Nie grilluję ludzi bez potrzeby

[Z wicepremierem i szefem resortu gospodarki Waldemarem Pawlakiem rozmawia Aldona Minorczyk-Cichy

_Kiedy zdecyduje pan o dalszym losie spółek węglowych? Czy wyrzuci pan ich szefów, podejrzewanych o korupcję?_Czekam już tylko na oficjalne informacje od organów ścigania. Decyzje muszą być podjęte na podstawie materiałów źródłowych. Z prokuraturą jestem w kontakcie w sprawie tego śledztwa od kilku lat. Ono jest bardzo rozbudowane. Aby nie utrudniać postępowania, nie mogliśmy podejmować pewnych decyzji. Musieliśmy się dystansować. Teraz, gdy materiał został zebrany, dokumenty zabezpieczone, możemy te decyzje podjąć. Dokumenty z prokuratury mają nadejść w najbliższych dniach. Wtedy też podejmę konkretne decyzje. To nie będzie później niż na koniec tygodnia.

_Zdradzi pan, jaki scenariusz wchodzi w grę? _Mówienie o scenariuszu jest dla mnie kłopotliwe. Nie grilluje się ludzi bez potrzeby. Przy tej sprawie wzięliśmy pod uwagę doświadczenia z afery hazardowej. Staraliśmy się postępować ostrożnie, by nie dawać nikomu powodu do podejrzeń, że jest w sferze zainteresowania śledczych.

Kilka miesięcy temu Stanisław G. został ponownie wybrany na stanowisko szefa zarządu Katowickiego Holdingu Węglowego. Przecież już wtedy wiedzieliście, że będzie miał zarzuty.
Owszem, wiedziałem. W tej konkretnej sprawie prowadziliśmy korespondencję ze śledczymi. Zapytaliśmy organy ścigania, jak się zachować. Decyzja została podjęta rutynowo. Nie chcieliśmy w żadnym stopniu utrudniać śledztwa, czy uniemożliwiać zbierania dokumentów. Ta korespondencja z prokuraturą zawierała także ocenę, czy ponowne objęcie stanowiska przez Stanisława G. niesie za sobą zagrożenie. Śledczy ocenili, że zarzuty dotyczą wcześniejszych lat oraz że bieżące funkcjonowanie Holdingu nie będzie zagrożone.

_Związkowcy wysyłali do pana pisma z informacjami o nieprawidłowościach w zarządzaniu spółkami węglowymi. Dlaczego nie odpowiadał pan na te sygnały i ignorował prośby o spotkania? Czy to także było uwarunkowane toczącym się śledztwem?_Tak można powiedzieć. Proszę pamiętać, że jako Ministerstwo Gospodarki nie mamy możliwości prowadzenia bezpośredniego, samodzielnego dochodzenia. Są od tego odpowiednie instytucje. I to właśnie organy ścigania te sygnały sprawdzały. To były stałe kontakty, trwające od kilku lat.

Jako pierwszy "PDZ" napisał o korupcji przy zakupie kleju do stropów

Już w grudniu 2009 roku, kiedy zaczęły się zatrzymania podejrzanych o korupcję w górnictwie, pisaliśmy, że powodem, dla którego zarzuty usłyszał Stanisław L. - ostatnio dyrektor kopalni Staszic - była jego współpraca z jedną z firm sprzedających śląskim kopalniom klej do klejenia stropów w podziemnych chodnikach.

Dotarliśmy do informacji, że ten klej był bardzo złej jakości. Po krótkim czasie po prostu się rozsypywał. Samozapłon poliuretanowego kleju do spajania stropu, zdaniem komisji działającej przy Wyższym Urzędzie Górniczym, był jedną z trzech potencjalnych przyczyn zapalenia się i wybuchu metanu, do jakiego 4 czerwca 2008 roku doszło w kopalni "Borynia", należącej do JSW. Zginęło tam wtedy 6 górników, 4 z nich na miejscu. Zabiły ich płomienie, wysoka temperatura oraz podmuch wywołany wybuchem. 17 osób zostało rannych.

Firma sprzedająca klej wchodząc na śląski rynek fundowała zarządzającym kopalniami drogie, zagraniczne wycieczki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto