Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielki dzień powiatu bieruńsko-lędzińskiego w Tychach, czyli spotkanie z tradycją

JOL
"Spotkania z tradycją" to nowy cykl Muzeum Miejskiego w Tychach. W jego ramach odbywa się prezentacja gmin i powiatów historycznej ziemi pszczyńskiej. Zaczęło się więc od prezentacji stolicy dawnego księstwa pszczyńskiego. Teraz prezentował się powiat bieruńsko-lędziński. Poprzez swoje tradycje, wierzenia, znaczących ludzi kultury i specjalności kulinarne.

- Moja babcia zarabiała przy … wykopywaniu rud darniowych z łąk – mówi Alojzy Lysko. – Wszystkie łąki na naszym terenie są przekopane. Wykrawało się na łące fragment trawnika, układało w pryzmy, wydobywało się zalegającą pod trawnikiem rudę darniową i na powrót układało się wycięte fragmenty. Łąka znów była łąką, tyle że o pół metra niżej. Takie nazwy jak Kopaniny, Kopań, Przeryt mają bezpośredni związek z dawnym hutnictwem na naszym terenie.

Alojzy Lysko, jako znany regionalista, mówił o jej historii, począwszy od księżnej Heleny, która dostała ziemię pszczyńską jako dział wdowi i którą samodzielnie władała od roku 1424, kiedy to zmarł jej mąż, Jan II Żelazny. Wtedy to ziemia pszczyńska zaistniała jako samodzielny byt, wydzielony z dóbr księstwa raciborskiego.

Powiat bieruńsko-lędziński zaprezentował się w całym swoim kulturowym bogactwie. Było m.in. o różnego rodzaju strachach i straszkach oraz kulcie św. Walentego. Jedno i drugie pojawiło się w pieśniach Zespołu Ludowego Ściernianeczki, temat drugi - także w osobnym wystąpieniu Małgorzaty Żołneczko z Bierunia.
- Kto roz na nasz odpust przyjedzie, tyn już pociągnie każdego roku – mówiła. – 14 lutego to u nos godne święto. Niy wolno szyć ani prać, trzeba świętować.
To świętowanie zaczyna się już dziewięć dni wcześniej nowenną do św. Walentego. Codziennie po mszy odmawia się specjalną modlitwę, prosząc świętego o wstawiennictwo.

- Jest to patron od wielkiej choroby (kręfów), ale i od wielkiego strachu, zwątpienia, wszelkich kłopotów życiowych – mówiła.

Uroki ziemi bieruńsko-lędzińskiej opiewa w swoich wierszach Monika Bednorz, która kilka z nich zaprezentowała w Muzeum Miejskim.

Na liście znaczących ludzi powiatu nie mogło zabraknąć Jana Wieczorka, od którego domowej stajenki zaczęła się historia słynnej ruchomej stajenki w bieruńskim kościele św. Bartłomieja.

Nie zabrakło też Józefa Kłyka, słynnego filmowca z Bojszów, który opowiadał o swoim spotkaniu z kinem, w rodzinnych Bojszowach przy karczmie. – Zawsze mnie zastanawiało, jak się dzieje, że jak zaświecili światła, to tam, gdzie były obrazy, głos i tyle się działo jest tylko szmata – wspominał.
Kiedyś trafił na strych tego kina, gdzie natknął się na przedwojenne gazety, a w nich reportaże z Hollywood o kręceniu filmu z Charlie Chaplinem. – I zobaczyłem, że to całe filmowe miasteczko to ino przednia ściana. Pomyślałem, że jak tak, to ja też mogę mieć takie kino – mówił.

Były lata 60. Zdobył ruską kamerę, najprostszą z najprostszych. Pierwszy film, w którym sam Kłyk był Chaplinem nie udał się, bo plan nie był dość oświetlony, a film niezbyt czuły. Wszystko było czarne i tylko w pewnej chwili pojawił się Chaplin, na tle okna.

Takie były początki bojszowskiego filmowa, który uczył się na własnych błędach, a dziś ma na koncie wiele dobrych filmów.

Klimat tego dnia w Muzeum Miejskim zobaczcie na naszym filmie. Posłuchajcie Ściernianeczek i Józefa Kłyjka.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto