Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wioletta Krause. Z Gdańska do Tychów rowerem

Aleksandra Hakimska
Wioletta Krause
Wioletta Krause Aleksandra Hakimska
Wiolettą Krause. Z gdańska do Tychów przejechała rowerem, pokonując samotnie 700 km, by wesprzeć Śląskie Hospicjum dla Dzieci. Wyruszyła 15 lipca z Żukowa, a 25 lipca dołączyła w Tychach do III Rajdu Rowerowego Śladami Ryśka Riedla Ku przestrodze. I tak znalazła się w Chorzowie na XV Festiwalu Muzycznym im. Ryśka Riedla.

Znad morza na Śląsk – taką trasę pokonała pani rowerem. Sama. Nie było obaw?
Nie, choć wielu osobom z mojego otoczenia ten pomysł wydawał się niedorzeczny i niebezpieczny. Jednak mimo tych głosów postanowiłam zaryzykować. W takiej podróży grunt, to pozytywne myślenie i wiara, we własne siły. Reszta przychodzi sama. Po drodze spotkałam samych dobrych ludzi. Przyciągnęłam ich dobrą energią (śmiech).

Ale to przecież kawał drogi - aż 650 kilometrów!
Dokładnie 700 (śmiech). Wyjechałam z Żukowa, miejscowości położonej 25 kilometrów za Gdańskiem i jechałam zygzakiem tak, żeby po drodze odwiedzić jak najwięcej dużych miast.

Nie obyło się jednak bez przygotowań?
W tak długą podróż nie można wyruszyć z marszu. Choć dużo jeżdżę na rowerze, to dwa tygodnie wcześniej trenowałam codziennie po 50/60 km. Na szczęście nie zawiodła ani kondycja, ani rower.

Ale nie chodziło tylko o rowerowe wyzwanie, prawda?. Ta jazda miała drugie dno.
Zgadza się, ta wyprawa od początku miała służył czemuś większemu. Chciałam w ten sposób wesprzeć Śląskie Hospicjum dla Dzieci.

Skoro mieszka pani nad morzem, to dlaczego akurat hospicjum ze Śląska?
Ta podróż to połączenie trzech moich pasji– dzieci, bowiem na co dzień pracuję w szkole podstawowej, roweru i ulubionego zespołu Cree, który jest ambasadorem właśnie tej fundacji. Wybór był zatem oczywisty. Z tego samego powodu celem podróży został Chorzów i festiwal im. Ryśka Riedla. W końcu blues zaczął się dla mnie od Dżemu. Zresztą wokalista zespołu Cree to syn patrona festiwalu.

Czy w czasie podróży zdarzały się słabsze dni?
Trudniejszy moment był przed Częstochową, ale to na własne życzenie. Gdy wjechałam na Śląsk, gdy poczułam jego zapach, to zapragnęłam być tu jeszcze szybciej. Trasę rozłożoną na dwa dni zrobiłam w jeden. Przejechałam 135 kilometrów z Łodzi do Częstochowy i 50 kilometrów przed końcem przyszedł kryzys. Pagórki, żar lejący się z nieba i wiatr, ale było warto. Zyskałam dodatkowy dzień i mogłam wziąć udział w próbach zespołu Cree oraz odwiedziłam dwójkę dzieci, które są pod opieką śląskiego hospicjum dziecięcego. To ten rodzaj emocji, który chwyta za serce. Już wiem, że w przyszłym roku będę znowu pedałować dla śląskiego hospicjum. To już jest postanowione.

A co pani czuła, gdy już było wiadome, że się uda?
Jak dojechałam, to przypomniały mi się słowa piosenki śpiewanej przez Sebastiana Riedla „musisz wierzyć w to, że masz siłę, którą dać możesz innym”. Podczas tej podróży upewniłam się, że też ją mam. Póki jestem zdrowa, będę pomagała. Pamiętajmy, że jesteśmy w stanie zrobić wiele. Wystarczy chcieć.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto