Historia drzewnej wspinaczki w Tychach rozpoczęła się półtora roku temu, od lektury artykułu w czasopiśmie „Góry”. Przedstawiał on sposoby letniej wspinaczki, jako przygotowania do wypraw w Alpy. To zainspirowało młodych alpinistów związanych z klubem „Annapurna” i Stowarzyszeniem Sportów Ekstremalnych „Extreme Club” do spróbowania nowego dla nich treningu. Okazało się, że jest to doskonały sposób szlifowania zarówno formy, jak i techniki. Mało tego – przekonali się, że zimowa wspinaczka po drzewach może być jeszcze ważniejsza, gdyż warunki na oblodzonych drzewach bardzo przypominają te, które panują na lodowcu. Poza tym drzewa są na miejscu, nie trzeba nigdzie jeździć i można trenować praktycznie codziennie.
Zjazd na linie
Dlatego też szybko znaleźli właściwe drzewa: przy stawach hodowlanych w lesie paprocanskim, gdzie znajdują się duże, wiekowe już i obumarłe sosny. Okazały się one najlepszym miejscem dla tej formy treningu. Do tej pory bierze w nim udział grupa kilkunastu przyjaciół.
– Sam trening rozpoczyna się od momentu wyjścia z domu. Z całym sprzętem na plecach biegnie się w stronę lasu, co pozwala się rozgrzać i poprawia kondycję. Następnie na 8-metrowych sosnach wspinamy się „na wędkę”. Wygląda to w ten sposób, że gdy jedna osoba się wspina, druga, z dołu, ją asekuruje. Dzięki temu wspinaczka jest w pełni bezpieczna – do tej pory nikt z uczestników naszych drzewnych wspinaczek nie doznał żadnej kontuzji. Po wejściu na górę, zjeżdża się po linie asekuracyjnej w dół i znów od nowa się wspina. W ten sposób można pokonywać naprawdę wiele, wiele metrów. Jest tak samo jak w Alpach, możemy maksymalnie się zmęczyć i fizycznie, i mentalnie. Taki trening to naprawdę doskonałe przygotowanie do sezonu wspinaczkowego – mówi Artur Małek.
Wiedzą, co robią
Czy w ten sposób nie niszczy się drzew? Artur Małek skończył Technikum Leśne w Brynku. Dlatego też wie, w jaki sposób znajdować takie drzewa, które już się nie rozwijają i zaczynają usychać, a jeszcze są silne i niespróchniałe:
– Gdybyśmy chodzili po drzewach żywych, to uległyby zniszczeniu. Mogłaby przyjść straż miejska i cała zabawa skończyłaby się mandatami i niesmakiem. Drzewa to nasze wspólne dobro, nie można osiągać formy kosztem lasu. Wybieram więc takie, na których widać już posusz, nie mają już korony i elementów zielonych. Najlepiej, jak nie mają też już kory. Ale muszą być jeszcze twarde – tak, by mogły wytrzymać ciężar człowieka i sprzętu. A już najlepiej jest, gdy mają jeszcze dodatkowo dziuple – wtedy można się pobawić i potrenować różne techniki.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?