Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zapiski z codziennego życia

Katarzyna Skrzypek
Agnieszka Ociepa przygotowuje zdjęcia do ekspozycji w Muzeum Miejskim. Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Agnieszka Ociepa przygotowuje zdjęcia do ekspozycji w Muzeum Miejskim. Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Zdjęcia z kronik przez lata prowadzonych przez Hannę Adamczewską-Wejchert i jej męża Kazimierza, architektów, którzy zaprojektowali niemal całe Tychy, można będzie oglądać od poniedziałku w nowo otwartym Muzeum Miejskim ...

Zdjęcia z kronik przez lata prowadzonych przez Hannę Adamczewską-Wejchert i jej męża Kazimierza, architektów, którzy zaprojektowali niemal całe Tychy, można będzie oglądać od poniedziałku w nowo otwartym Muzeum Miejskim przy ulicy Katowickiej 9 (teren Browaru).

– Na wystawie „Sto lat z życia miasta: Tychy i tyszanie w XX wieku” przedstawimy kilkanaście fotografii przedstawiających codzienne życie tej pary architektów. Są tu zdjęcia ze spływu kajakowego, fotografie przedstawiające panią Hannę siedzącą na schodach domu i rozmawiającą z opiekunką córki Doroty, ślubna fotografia z 1962 roku, a także jedno z ostatnich zdjęć małżeństwa, wykonane w 1996 roku – mówi Agnieszka Ociepa, dokumentalistka pracująca w muzeum.

Z Warszawy do Tychów

Kilkanaście opasłych tomów kronik trafiło do Tychów dzięki Agnieszce Czyżewskiej, pracującej w muzeum plastyczce, od wielu lat zaprzyjaźnionej z Dorotą Wejchert-Gajczyk, córką architektów, która mieszka w Warszawie. Pani Dorota jest z wykształcenia także architektem. Zajmuje się jednak plastyką i wiedzą o kulturze. Uczy w jednej z warszawskich szkół.
– Mama bardzo lubiła spędzać wieczory przy uzupełnianiu tych kronik, to była jej pasja. Wklejała tam wszystko, co wydawało jej się ważne i godne zapamiętania, stąd znalazły się tu różne drobiazgi świadczące o codziennym życiu: przepisy kulinarne, wiersze, kartki z podróży, a także wiele robionych głównie przez nią zdjęć. Rodzice byli zaprzyjaźnieni z całym światem, mieli bardzo wielu znajomych, wszyscy bardzo ich lubili. Niektórzy znaleźli się na zamieszczonych tu fotografiach – mówi córka architektów.

Dookoła kuli ziemskiej

Państwo Wejchertowie wykładali architekturę na Politechnice Warszawskiej, przez lata krążyli między stolicą a Tychami, gdzie mieszkali na stałe.
– Od poniedziałku do środy byli w Warszawie, resztę tygodnia spędzali w Tychach. Mama kiedyś obliczyła, że w sumie przejechali tyle kilometrów jakby osiem razy okrążyli dookoła kulę ziemską. Rodzice byli zmęczeni tym podróżniczym stylem życia, dlatego w soboty i niedzielę, kiedy moje koleżanki i koledzy wyjeżdżali w góry, my siedzieliśmy w domu. Zawsze byłam z tego powodu bardzo nieszczęśliwa. Wakacje oczywiście spędzaliśmy w Tychach, nawet wtedy gdy mieszkaliśmy już na stałe w Warszawie – wspomina Dorota Wejchert-Gajczyk.
W kronikach nie brakuje rysunków kilkuletniej Doroty. Na stronach pojawiają się królewny, najchętniej malowane przez dziewczynkę.
– To nie są kroniki dokumentujące życie zawodowe moich rodziców, a zapiski z codziennego życia. Myślę, że niektóre strony, szczególnie te najbardziej związane z miastem, ofiaruję muzeum. Warto, żeby zobaczyli je inni. U mnie przez lata leżały schowane w szafie, a to przecież ważny fragment tyskiej historii – mówi córka architektów.

Powrót do domu

Dorota Wejchert-Gajczyk przynajmniej dwa razy w roku bywa w Tychach. Podoba jej się miasto i uważa, że rodzice też byliby zadowoleni z kierunku, w jakim ewoluuje.
– Mam tu bardzo wielu znajomych, przyjazd do Tychów to dla mnie swoisty powrót do domu. Urodziłam się przecież w tym mieście i żyłam aż do matury. To tutaj zawarłam najważniejsze przyjaźnie, z których wiele trwa do dzisiaj. Kiedy jestem w Tychach, mam z kim porozmawiać i u kogo przenocować. Przez te wszystkie lata mieszkaliśmy przy ulicy Norwida 57, potem, jeszcze przed śmiercią mamy sprzedaliśmy dom i na stałe przeprowadziliśmy się do Warszawy. Dla mnie jednak Tychy to najważniejsze miasto.

Zatopione w zieleni

Kazmierz Wejchert był zafascynowany ogrodnictwem. Bardzo zależało mu na tym, żeby w mieście, które tworzy, było jak najwięcej zieleni.
– W naszym ogródku tata uprawiał różne odmiany irysów, bardzo lubił kwiaty. Cenił przyrodę. Był jednym z pomysłodawców zbudowania chorzowskiego Wesołego Miasteczka, które stworzono na starym wysypisku pokopalnianych odpadów. Ostatnio, kiedy razem z dziećmi byłam w Chorzowie i jechałam na diabelskim młynie, zachwycił mnie widok, jaki rozpościerał się z tej wysokości. Wszystko było zatopione w zieleni. Tacie o to właśnie chodziło. Moim rodzicom bardzo zależało na tym, żeby Tychy były zielonym miastem. Miastem, w którym dobrze się mieszka i odpoczywa.

Ewolucja
Pierwsze tyskie osiedle (os. A) powstało według projektu Tadeusza Teodorowicza-Todorowskiego, kolejne zaprojektowali już państwo Wejchertowie. Rozbudowa miasta była efektem planów stworzenia zaplecza mieszkaniowego dla Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Życie jednak wymusiło zmianę tej koncepcji. Powstały zakłady pracy, rozwinął się handel. Tychy szybko przestały być sypialnią GOP. Starają się na miarę możliwości być prawdziwym miastem.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto