18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marsz Śmierci 1945. Tyszanin Florian Granek opowiada, jak to było

Jolanta Pierończyk
Florian Granek
Florian Granek Agnieszka Toczyłowska
Styczeń budzi we Florianie Granku dramatyczne wspomnienia Marszu Śmierci. Jest jednym z tych, co przeżyli ten koszmar, z którego do dziś trudno się otrząsnąć. Trudno zapomnieć trupy, jakie znaczyły trasę tego strasznego marszu. Do tej pory nieraz śni mi się, że gdzieś się chowam, uciekam, ktoś mnie goni… Teraz już mniej, ale jeszcze – mówi tyszanin, Florian Granek, który był numerem 28867.

Był gimnazjalistą pszczyńskiego „Chrobrego”, miał zaledwie 18 lat, gdy w listopadzie 1941 aresztowało go pszczyńskie gestapo. Za druty KL Auschwitz trafił w kwietniu 1942 r. W styczniu 1945 r., w nocy z 18 na 19, był w ostatniej grupie wychodzącej z obozu w nieznane. – Na drogę każdy dostał bochenek chleba (800 g), kostkę margaryny na czterech i po dwa koce – wspomina. – Koce wydano nam jednak nie po to, żeby nam było cieplej, ale żeby je przenieść tam, gdzie nas pędzono.

Kolumnę skierowano na Brzeszcze. Pod Jawiszowicami z lasku odezwały się strzały. – Bo partyzanci wzięli nas za wojsko niemieckie – opowiada. – Przestali strzelać, kiedy zorientowali się, że to więźniowie. A w nas zaświtała nadzieja, że może nas odbiją. Niestety. A kiedy ucichły strzały, Niemcy popędzili nas dalej.

W południe kolumna dotarła do Pszczyny. – Na jakimś boisku kazano nam się rozlokować na śniegu. Bynajmniej nie dla odpoczynku, jak sądzę, ale dlatego, że Niemcy nie bardzo wiedzieli, gdzie spędzimy noc – wspomina Granek.

Po południu ruszyli w kierunku Poręby. Zatrzymali się w folwarku. – Ponieważ szliśmy na końcu kolumny, w chlewach i stodole nie było już dla nas miejsca – mówi. – Myśleliśmy, że trzeba nam będzie przespać się pod wozem, ale udało się schronić do drewnianej szopki, gdzie kiedyś trzymano króliki.

Następny nocleg wypadł w folwarku w Jastrzębiu. Znowu dla ostatnich nie było nigdzie miejsca. – Ciepły nocleg mogło nam zapewnić tylko … parujące gnojowisko na środku podwórza. W przepełnionym chlewie udało się nam znaleźć wolne miejsca pod bykami. Wśliznęliśmy się tam bez wahania – mówi były więzień.

20 stycznia, jak w tym roku, wypadł w niedzielę. – O dziwo, nikt nas nie zwoływał do formowania kolumny. Znów pojawiła się nadzieja, że może koniec. Że może front tak blisko, iż niepodobna iść dalej – opowiada.
Niestety, rano ruszyli dalej, w kierunku Wodzisławia. Część drogi truchtem. Około południa byli na dworcu w Wodzisławiu. Tam załadowano ich do węglarek, po 100 osób w każdej. Pociąg ruszył dopiero późną nocą. Rano okazało się, że są ciągle w Wodzisławiu. Pociąg jeździł po prostu tam i z powrotem. Dopiero rano powiózł ich przez Czechy, Wiedeń, do Mauthausen. – Ten słynny austriacki obóz wyglądał jak średniowieczna twierdza – wspomina pan Florian – Ogrodzenie z kolczastego drutu ukryte było za kamiennym murem.

Tam po raz pierwszy od wyjścia z Auschwitz więźniowie mogli się umyć. Wprawdzie bez mydła i ręczników, a po kąpieli zaraz na mróz i tam pozostali do wieczora, ale mogli się umyć. Do baraków wpuścili ich dopiero na noc. O położeniu się jednak nie było mowy, bo z trudem mieścili się na siedząco.

Po kilku dniach zostali podzieleni na komanda. Jedne zostały w Mauthausen, innych wywieziono do podobozu w Melku, w lesie, na wzgórzu. – W dole płynął Dunaj. Ani piękny, ani modry – mówi. – A jedzenie było gorsze niż w Auschwitz.

Potem jeszcze był jeden obóz. I już do wyzwolenia 6 maja. Swoje wspomnienia Florian Granek spisał. Są na razie w maszynopisie, opatrzone tytułem „Młodość zza kolczastych drutów”. Za takimi drutami spędził ponad trzy lata.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto