- Do wnętrza tego kościoła weszliśmy z wielkim szacunkiem, ale i z całą naszą wiedzą o historii sztuki chrześcijańskiej oraz sztuki współczesnej. Z pokorą wsłuchaliśmy się w oczekiwania księdza proboszcza - mówi Roman Kalarus, jeden z czołowych twórców polskiego plakatu.
– Chciał mieć tajemnice różańca świętego, więc pochyliliśmy się nad tym tematem, ale po swojemu. Wiemy, że jest to nietypowe malarstwo sakralne, takie trochę awangardowe, plakatowe, syntetyczne. Tego w kościele jeszcze nie było. Nie wiedzieliśmy, jak ludzie to przyjmą. Usłyszeliśmy, że jak się im nie będzie podobało, to to zamalują. Ale nie zamalowali. I to jest.
- Myślę, że swoim malarstwem i jego kolorystyką wnieśliśmy w ten kościół radość. Rację przyznał nam sam architekt, który początkowo nie chciał się zgodzić na taką feerię barw, jaką zaproponowaliśmy – opowiada artysta. - Wszystko zaczęło się od witraża. Chcieliśmy, by miał zdecydowane kolory. Pomysł na głęboki błękit podpatrzyliśmy u Józefa Mehoffera, na którego wystawę specjalnie pojechaliśmy do Krakowa.
Tam zauważyliśmy, że dla uzyskania takiego głębokiego błękitu mistrz nakładał na siebie nawet trzy niebieskie szybki. Wychodziła z tego prawie czerń, ale w zetknięciu ze światłem to był ten właściwy odcień. I tak staraliśmy się pracować nad naszym witrażem. Architekt nie godził się jednak na żadne błękity. Chciał, by witraż był w kolorze miodowym.
Na to z kolei my nie mogliśmy przystać. Spór rozstrzygnął proboszcz, który stwierdził, że architekt już zrobił swoje i malowidła powinien zostawić artystom. Jesteśmy mu tym bardziej wdzięczni za taką decyzję, że kiedy witraż wedle naszego pomysłu był już gotów, architekt przyznał, że to my mieliśmy rację. I nie miał już potem żadnych zastrzeżeń do naszych dalszych projektów.
- Wpadkę zaliczyliśmy dopiero przy „Ostatniej wieczerzy”, gdzie zamiast dwunastu apostołów namalowaliśmy trzynastu - wyznaje Roman Kalarus. - Ksiądz myślał, że to jakaś wizja artystyczna i poprosił o jej wyłożenie. Zacząłem a vista tłumaczyć, że Judasz miał jakby dwie osobowości: dobrą oraz złą i tym samym został namalowany w dwóch postaciach, raz z jasną aureolę, jak wszyscy, drugi raz – z czarną.
W końcu jednak przyznałem, że żadnej artystycznej intencji w tym nie było i po prostu trzynastego apostoła zamalujemy. Tak się też stało. I może nawet lepiej, bo Judasz jest teraz jakby bardziej oddalony od pozostałych apostołów i samego Jezusa. Puste miejsce pomiędzy nimi nie jest jednak do końca puste. Przy dobrym świetle widać, że tam ktoś był. W sposób niezamierzony, z jednej strony powstała pewna tajemnica, z drugiej zaś – obraz zyskał na większej wymowie. Gdybyśmy bowiem apostołów dobrze policzyli, wszyscy siedzieliby blisko siebie i o żadnej przestrzeni pomiędzy apostołami i Jezusem a Judaszem nie byłoby mowy.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?