Z dokumentów wynikało, że rzeczy należą do 22-letniego mieszkańca Suchej Beskidzkiej. Zaczęły się poszukiwania. Z udziałem coraz większej liczby policjantów. Ściągnięto nawet psa tropiącego, który kilkakrotnie podejmował trop i zawsze prowadził do wody. Wezwano strażaków z łodzią. Był to już wieczór. Sobota. W niedzielę rano do akcji mieli wkroczyć płetwonurkowie.
Tymczasem jednak dyżurnemu Komendy Powiatowej Policji w Bieruniu, z pomocą policji w Suchej beskidzkiej, udało się skontaktować z rodziną zaginionego. Poinformowano go, że wyjechał do kolegi w Mysłowicach. A więc telefon do policji mysłowickiej i sprawdzanie, czy zaginiony rzeczywiście przebywa pod wskazanym adresem. Okazało się, że nie. Zaczęto wydzwaniać do różnych członków rodziny, do których mógł dotrzeć. Niestety, nigdzie młodzieńca nie widziano.
W [pewnym momencie jakiś patrol przypomniał sobie, że legitymował faceta w samym tylko ręczniku, bez dokumentów, który twierdził, że jest na wakacjach i wraca znad zalewu do kolegi w Mysłowicach. Kiedy odszukano adres tego ostatniego i zapukano tam do drzwi, był już niedzielny poranek. Poszukiwany jeszcze spał.
Był bardzo zaskoczony i zdziwiony wizytą policjantów o tak wczesnej porze.
Dzień wcześniej, poszedł z kolegą nad zalew. Były kąpiele, ale i alkohol. W pewnym momencie 22-latkowi „urwał się film”. Nie pamiętał o swoich rzeczach, nawet nie wiedział, gdzie je zostawił. Pomyślał, że ktoś mu je skradł. W kąpielówkach i ręczniku poszedł więc na przystanek autobusowy. Dojechał do domu kolegi w Mysłowicach i położył się spać.
Wizyta policji bardzo go zdziwiła. Cieszył się jednak, że odzyskał ubranie i dokumenty.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?