Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc na kresach: Jak świętowano u burmistrza Fredrowskich Rudek?

Jolanta Pierończyk
Maria Niebieszczańska-Donocik
Maria Niebieszczańska-Donocik Jolanta Pierończyk
Ze śniadań wielkanocnych najbardziej pamiętam długą kolejkę, w jakiej czekało się z jajkiem, by podzielić się nim z rodzicami – wspomina Maria z Niebieszczańskich Donocikowa, 89-letnia tyszanka, która urodziła się i wychowała w Rudkach, na kresach wschodnich RP. Tych samych Rudkach, w których spoczywa Aleksander Fredro, autor „Zemsty”.

Marię i jej najmłodszego brata poprzedzało w kolejce dziewięcioro rodzeństwa. Ich ojciec, Franciszek Niebieszczański, był burmistrzem Rudek. Matka, Julia Niebieszczańska, prowadziła restaurację.

Wszystkie święta w tym domu były okazałe i bardzo uroczyste. Z przedwojennych przygotowań do Wielkanocy pani Maria pamięta ogromny, długi stół przykryty białym obrusem, na którym już w Wielką Sobotę rozstawiano pieczenie, pasztety, kolorowe jajka, drożdżowe ciasta i tort. Na honorowym miejscu stawał gipsowy baranek. Tak przygotowany stół czekał na poświęcenie.

- Można było oczywiście pójść do kościoła z koszyczkiem na poświęcenie potraw, ale my nie chodziliśmy – mówi pani Maria. – Do nas ksiądz sam przyjeżdżał. Nie wiem, ile domów odwiedzał, ale wiem, że jeździł dorożką po mieście i święcił wielkanocne jedzenie.

Wielkanocny poranek Niebieszczańscy zaczynali od małej kawy i kawałka drożdżowego ciasta. I szli do kościoła. Potem zasiadali do wielkanocnego śniadania. Na stole pojawiał się barszcz z jajkiem. I były gołąbki, i wędliny, pasztety, i własnoręcznie tarty chrzan ze śmietaną. A potem przychodziła kolej na kawę i wielkanocne ciasta drożdżowe oraz sernik, makowiec (zawijaniec z makiem) i tort, bez których nikt u Niebieszczańskich nie wyobrażał sobie wielkanocnego śniadania.
Czas wystawnych śniadań wielkanocnych i innych świąt skończył się wraz z wybuchem wojny. Pani Maria miała wtedy 16 lat. Już we wrześniu 1939 spłonęła rodzinna posiadłość. Z palącego się domu ocalały jedynie zdjęcia, o których pomyślała właśnie Maria.

Schronienia udzielił im proboszcz. Niebieszczańscy zamieszkali w dwóch pokojach na probostwie. Pani Maria nie pamięta żadnych świąt, jakie spędzili u księdza. Już wkrótce zresztą zaczęły się prawdziwe problemy. Patriotyczna działalność starszych braci pani Marii, zwłaszcza Edwarda Niebieszczańskiego, zwróciło uwagę NKWD na całą rodzinę. Kiedy Edwarda w końcu znaleziono, od razu został zastrzelony, a cała rodzina zesłana na Sybir.

- Do dziś sama się sobie dziwię, że w takiej chwili pomyślałam, żeby zabrać coś do pisania – mówi pani Maria. Myślała przede wszystkim o tym, by wysłać wiadomość do rodziny. Ale pióro i zeszyt przydały się, by powstał pamiętnik tej straszliwej podróży. Zapiski przetrwały Sybir i są z panią Marią do dziś.

„22 maja w 1941 roku w czwartek, dzień pogodny, zabrali nas w nocy o godz. 3 na wywóz do Rosji - czytamy w tym pamiętniku. - W ten dzień zawieźli nas do Sambora, gdzie był przygotowany transport. Przez cały dzień 23 V i przez całą noc siedzieliśmy w wagonach w Samborze. 23 V rano o godz. 6 wyjechaliśmy z Sambora i w tym dniu o godz. 12 przyjechaliśmy do dworca, gdzie czekaliśmy kilka godzin, więc tam skorzystałam z okazji i napisałam kilka listów do swojej rodziny. O godz. 4 po południu wyjechaliśmy z dworca w stronę Równego.” Podróż trwała do 14 czerwca. Tego dnia pani Maria napisała:
“Teraz zaczynamy nowe życie i przyzwyczajamy się do ciężkich warunków” .

Pasztet pani Marii

2,5 kg różnego mięsa
10 dkg wątróbki, może być kawałek niewędzonego
boczku, marchew, pietruszka, seler, cebula, liść laurowy, kilka ziaren ziela angielskiego, pieprz, sól, 4 jaja,
2 zwykłe bułki,
gałka muszkatołowa

Mięso pokroić na kawałki, zalać wodą, dodać marchew, pietruszkę, seler, cebulę oraz przyprawy i gotować na małym ogniu jak rosół. Do miękkości.
Pod koniec gotowania dodać wątrółbkę.
Jak mięso będzie miękkie, wyjąć z wody i ostudzić, a następnie dwukrotnie przepuścić przez maszynkę.
Zmielić także namoczoną w mleku i odciśniętą bułkę.
Do masy mięsnej dodać surowe jajka, przyprawić do smaku solą oraz pieprzem i dodać startą na tarce gałkę muszkatołową.
Wszystko dobrze wyrobić.
Gdy masa jest zbyt sucha, podlać trochę wywarem pozostałym po ugotowaniu mięsa.
W temperaturze ok. 200 stopni Celsjusza piec około dwóch godzin w foremkach
wysmarowanych t;łuszczem
i oprószonych tartą bułką.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto