Motywem działania oficera straży pożarnej ze Świdnicy miała być zemsta na kolegach, którzy zeznawali przed sądem w innej sprawie dotyczącej pomówień, a toczącej się przed sądem z powództwa cywilnego.
Krzysztof B. to dziś zastępca dowódcy jednostki ratowniczo gaśniczej w Świdnicy, jedna z najważniejszych osób w jednostce. W przeszłości pełnił służbę także w Kłodzku i Dzierżoniowie. I to właśnie tej ostatniej miejscowości dotyczy sprawa.
To tam na przełomie maja i czerwca spłonęły dwa samochody należące do miejscowych strażaków. Jak się okazało, obaj to świadkowie w procesie o pomówienia toczącym się przed sądem.
- Z naszych ustaleń wynika, że motywem działania Krzysztofa B. była zemsta na tych strażakach. Dzięki dobrej pracy operacyjnej policjantów ustaliliśmy, że strażak zlecił spalenie samochodów świadków w tamtym procesie. Spłonęły dwa auta, najpierw w maju audi, a później w czerwcu bmw. I spłonąć miały kolejne, ale strażak miał chwilowo odłożyć to w czasie i zaczekać, by sprawa podpaleń trochę przycichła - mówi nam Tomasz Fedorszczak Prokurator Rejonowy w Dzierżoniowie.
Zleceniobiorcą był młodzieniec, znany miejscowej policji z drobnych wykroczeń i kradzieży. Mężczyzna miał otrzymać po 500 złotych za każde doszczętnie spalone auto strażaków. A tych miało być co najmniej siedem.
Krzysztof B. wpadł, bo policjanci powiązali fakty. Spłonęły samochody strażaków z te samej jednostki, obaj byli świadkami w procesie, sposób działania podpalacza był taki sam, a dodatkowo zabezpieczono taśmy z monitoringu, gdzie zarejestrowano podpalacza. Zabezpieczono również wiadomości, które mężczyźni sobie przesyłali w tej sprawie.
Jak mówią śledczy, porażające jest to, że za sprawą stoi człowiek w mundurze i to tak wysoki rangą. Że straż pożarna to formacja ciesząca się szczególnym zaufaniem społecznym. I w końcu, że dotyczy ona kolegów po fachu z tej samej jednostki, w której kiedyś służył podejrzany. A najbardziej, że Krzysztof B. doskonale wiedział, co i jak należy zrobić, by auta spłonęły doszczętnie. I wykorzystał tę wiedzę…
Miał podpowiedzieć podpalaczowi, by ten nasączył szmaty łatwopalną cieczą na przykład ropą albo benzyną i położył je na oponach... Od palącej się gumy, miały zająć się plastiki, karoseria, komora silnika, wnętrze pojazdów...
- Dowody w sprawie są mocne, a zleceniobiorca przyznał się do winy i wskazał zleceniodawcę, tego który był mózgiem przedsięwzięcia, kierował akcją. Obaj staną przed sądem. A sprawa jest rozwojowa i wielowątkowa. Strażak został zatrzymany w jednostce straży pożarnej w Świdnicy i aresztowany na trzy miesiące - podkreśla prokurator Fedorszczak.
Krzysztof B. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Mężczyznom grozi do 5 lat wiezienia. Zobaczcie zdjęcia, jak płonęło BMW jednego ze strażaków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?