"Bebok, heksa i inksi", najnowsza książka Waldemara Cichonia z ilustracjami Grzegorza Chudego spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. Ludzie kupowali po kilka książek. Po autograf trzeba było stać w długiej kolejce.
"Bebok, heksa i inksi" to książka ze wszech miar wspaniała i na dodatek świetnie wydana. Trzymać ją w ręce to prawdziwa przyjemność. Ale apetyt zaostrzyła też sama rozmowa, gdzie już na samym początku powiedziano, że nie miał to być kolejny bestiariusz słowiański, stąd pomysł na krótkie opowieści z PRL: o czarnej wołdze, o klubowych (i innych papierosach), o Spodku, ba, nawet tyskiej Bramie Słońca...
"Czy projektanci Bramy Słońca (...) zbudowali ją tak, by odstraszała strzygi czy też, wręcz przeciwnie miała być hołdem dla śląskiego wampira? Z jednej strony (...) kształt składającego się z dwóch budynków połączonych krużgankami, z dwoma strzelającymi w niebo ostrymi szpikulcami wież , musi przypominać łeb rogatej bestii - wypisz, wymaluj - strzygi. Z drugiej, przyglądając się konstrukcji z odpowiedniego miejsca, można dostrzec słońce, jakby uwięzione między basztami tego współczesnego zamczyska, czekające, by spalić wampirzycę na popiół" - pisze Waldemar Cichoń w PRL-owskim dodatku do rozdziału o strzygach.
Zdradzimy też, że diabeł w książce Cichonia ma twarz ... Lenina.
"Podobieństwo (...) do Wodza Światowej Rewolucji jest nieprzypadkowa i zamierzona, jest to bowiem jedna z najbardziej szatańskich i złowrogich postaci w dziejach ludzkości - właśnie tak cenną walutą kusił niewinne dusze i sprowadzał je na złą drogę".
O jakiej walucie mowa?
Powiemy tylko, że pieszczotliwie nazywano ją "siedmioma rolkami pożądania".
Ale wracając do wszystkich beboków, utopców, strzyg, połednic i innych śląskich straszków, którymi kiedyś straszono dzieci (samego autora także), to z perspektywy czasu Waldemar Cichoń widzi w tym straszeniu jakiś sens.
Było to ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem. Dziecko miało się trzymać z dala od stawu ze strachu przed utopcami. Tych, którzy mieliby ochotę zasnąć na słońcu, straszono połednicą... A bebok mieszkał we wszystkich tych miejscach, gdzie dzieciom nie wolno było chodzić. Życie to nie bajka. Pełno w nim niebezpieczeństw. Żeby przed nimi chronić, personifikowano strachy
- mówił Waldemar Cichoń podczas spotkania autorskiego w Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach.
Książka jest napisana w języku śląskim i polskim.
- Nie chciałem, by była tylko po śląsku, bo to zawężałoby grono odbiorców do tych, którzy ten język znają. A zależało mi, by o tych naszych straszkach przeczytali ludzie w innych regionach - powiedział autor.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?