„Edek, dlaczego tak wcześnie?” – to pytanie zadaje sobie Stanisław Hochuł, goczałkowickie rzeźbiarz, który pracował razem z Edwardem Hantulikiem na katowickim wydziale Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
28 czerwca 2014 minęła dokładnie 20 lat śmierci Edwarda Hantulika. Miał 45 lat. Odszedł w pełni sił fizycznych i twórczych. Zostawił piękną, o 8 lat młodszą żonę Barbarę, i dwoje dzieci: 17-letnią córkę Beatę oraz 10-letniego syna Tytusa. Jego niezwykle bogaty dorobek twórczy i inne ślady jego życia można oglądać w Muzeum Miejskiej przy Katowickiej 9.
Edward Hatulik. Szkoda mu było czasu na rozmowy o niczym
- Był ekscentrykiem – mówi krótko o nieżyjącym koledze Stanisław Hochuł. – Bardzo mało znany w środowisku. Nie tylko nie lubił wernisaży i wystaw, ale nawet w pracowni niechętnie cokolwiek pozwalał oglądać. Byłem tam parę razy u niego, ale próbę obejrzenia czegokolwiek szybko przerywał, mówiąc: „A to nie warto oglądać. To jeszcze nieskończone”.
W całym swoim życiu Edward Hantulik miał tylko trzy wystawy indywidualne: w Katowicach, Tychach i w Bielsku-Białej (tę ostatnią na 3 lata przed śmiercią).
- Byłem z nim na tej bielskiej wystawie – wspomina jego syn Tytus. – Nie zaprosił nikogo. Byliśmy tylko my i kilka przypadkowych osób, które przyszły do galerii. Zgodził się na tę wystawę po to, by móc… sobie samemu pooglądać swoje prace.
Ani w pracowni, ani w domu nie miał dość miejsce, by te swoje ogromne obrazy wyeksponować i móc się nimi cieszyć.
Tworzył dla siebie, dla sztuki. – Mówiłem mu czasem, by namalował coś mniejszego, wtedy łatwiej sprzedać, ale nawet nie chciał o tym słyszeć – wspomina Hochuł.
- Nie był zainteresowany sprzedażą swoich prac. Jak już ktoś chciał coś kupić, to podawał taką cenę, że każdy rezygnował – dodaje syn Tytus.
Liczyła się tylko sztuka. „Sztuka to świat metafizycznego raju, w którym artysta zdrowo się czuje, a w który ucieka, by nie utonąć w szarej codzienności ludzkich spraw…_” – to jedna z myśli Edwarda Hantulika.
- Lubił filozofować na temat sztuki – wspomina Stanisław Hochuł. – Lubił ludzi, którzy się znali na sztuce, wtedy stawał się bardzo rozmowny. Innych ignorował. Szkoda mu było czasu na rozmowy o niczym. Szkoda mu było każdej chwili, której nie mógł spędzić na tworzeniu. Tak było też, kiedy już udało się go namówić na udział w konserwacji elewacji czy innej pracy, która by wzbogaciła jego skromną pensję nauczyciela akademickiego. Ale jak już się podjął, to wiadomo było, że da z siebie wszystko. _
Czy lubił swoją pracę na ASP? – Miał bardzo dobry kontakt ze studentami. Lubił z nimi dyskutować – opowiada Hochuł, który przyznaje, że dopiero na tej wystawie widzi, jakie artystyczne bogactwo jego kolega stworzył. I to tylko w 12 lat. Jest zachwycony przede wszystkim rzeźbami. – _Rzadko malarz staje się rzeźbiarzem _– mówi.
_- Lubił się uczyć od najlepszych i starał się im dorównać. Jak coś robił, to na ogół dochodził w tym do perfekcji – mówi wdowa po artyście, Barbara Hantulik. – Bardzo dużo czytał: Hemingwaya, Camusa, Prousta… Bardzo lubił filozofię. Tatarkiewicza miał w jednym paluszku.
W malarstwie był samoukiem. Lubił malować. – Często malował mnie. „Siedź i nie ruszaj się”, mówił. I takie to były nasze randk_i – wspomina pani Barbara. – _Mój wkład w jego malarstwo polegał na zdobywaniu farb. Wiadomo, że w tamtym czasie kupowało się je w specjalnym sklepie, gdzie sprzedawano tylko tym, co mieli dyplom. Więc pochodziłam do artystów zmierzających do sklepu, uśmiechałam się i prosiłam o kupno bieli cynkowej.
Na studia artystyczne namówiła go matka. – Co z ciebie za malarz. Jak już, to być na studia poszedł – mawiała. Więc poszedł.
Tytus Hantulik: Graliśmy w karty lub walczyliśmy na szable
- W pracowni spędzał całe dnie, ale jak już wrócił, to bawił się ze mną. Graliśmy w karty lub szachy albo walczyliśmy na szable – wspomina syn Tytus. – A czasem mu pozowałem. Mam kilka rzeźb i rysunków, które są efektami tego pozowania.
Edward Hantulik. Zamknął swoje sprawy
Rwadrd Hantulik nie planował długiego życia. – Mawiał: Ja już jestem prawie spełniony. Długo już nie pożyję” – wspomina goczałkowicki rzeźbiarz, Stanisław Hochuł.
- Mówił: „Prawdziwy mężczyzna powinien sobie strzelić w łeb, jak Hemingway” – dodaje Barbara Hantulik. – Nie zostawił żadnej niedokończonej pracy.Duże płótno bez jednej kreski zostało pozostawione świadomie
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?