Zaczynała jako nauczycielka. W tym zawodzie wytrwała jednak tylko trzy lata. Innej pracy nie podjęła. – Zaczęłam żywot błękitnego ptaka – przyznała się, dodając, że czas po zaprzestaniu pracy w szkole był najpiękniejszym okresem w jej życiu.
- Codziennie coś zaczynałam. A to wiersz, to opowiadanie, to powieść. I nic nie kończyłam. Wszystko to lądowało w szufladzie – wspominała. – Dopiero od „Lata w Zawrociu” nauczyłam się kończyć swoje utwory.
To właśnie „Latem w Zawrociu” wygrała konkurs na powieść. Wiadomość o wygranej w konkursie mama skwitowała: To chyba był słaby poziom.
- Ale potem udało mi się zdobyć sympatię osób, których najtrudniej było przekonać do mojego pisania – wyznała.
O swoich książkach powiedziała, że są książkami środka. Z jednej strony babskie czytadła, z drugiej język zdecydowanie nie z literatury popularnej.
Przyznała się, że książka, którą wygrała konkurs była trochę jak niechciane dziecko. Kończona na siłę. – A już przeczytać ją do końca autor nie był w stanie – przyznała się. I stąd na przykład to, że ta sama rzeka ma dwie różne nazwy.
- Sama tej powieści nie doceniałam – powiedziała wprost.
Historia Zawrocia miała jednak swoją kontynuację w następnych książkach. Nawet wtedy, gdy z małego miasteczka i bliskości przyrody pisarka przeniosła się do Warszawy. – W „Przelocie bocianów” już na pewno zdecydowanie mniej tych zapachów przyrody – powiedziała. Na domiar złego pisałam ją wiosną, podczas gdy rzecz dzieje się jesienią.
- Tak głęboko wchodziłam w pamięć i przywoływanie obrazów oraz zapachów jesieni w małym miasteczku, że kiedy wychodziłam na zewnątrz dziwiłam się, że jest inna pora roku – opowiadała.
Z Zawrociem skończyła. Teraz pisze coś zupełnie innego. – Będą to światy alternatywne – powiedziała. – Ani fantasy, ani science fiction.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?