Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak bawiono się u profesorów Hanny i Kazimierza Wejchertów?

Andrzej Czyżewski
Andrzej Czyżewski, architekt i jeden z budowniczych Nowych Tychów oraz bliski współpracownik Wejchertów, wspomina przyjęcia u profesorskiej pary

Każda impreza zbiorowa, aby była udana, musi mieć przygotowany scenariusz i skuteczną, ale bardzo dyskretną reżyserię.

Tę świadomość posiadał profesor Wejchert. Za tańczeniem zbytnio nie przepadał, ale ze swojej wczesnej młodości wyniósł zapomnianą już całkowicie umiejętność aranżowania spotkań towarzyskich poprzez organizowanie różnego rodzaju konkursów, zgadywanek, loterii.

Po próbach bywania na publicznych zabawach przeszliśmy całkowicie na urządzanie spotkań prywatnych. Rozpoczęli profesorowie. Pamiętam dobrze dwa Sylwestry u nich – było ich może więcej, ale nie wszystkie utkwiły w pamięci. Obydwa, te zapamiętane, odznaczały się tym, że były starannie przygotowane, można powiedzieć, zaprojektowane. Będąc zaproszonym, odpowiednio wcześnie, można a nawet było to bardzo pożądane, przyprowadzić kogoś ze swoich znajomych, oczywiście uprzedziwszy gospodarzy. Proszeni byliśmy o punktualne przyjście. Po to, aby wspólną zabawę można było rozpocząć od przedstawienia gości, w formie dowcipnej zapowiedzi, czy napisanego przez profesora wierszyka. To jest bardzo ważne, a przeważnie zaniedbywane i niedoceniane.

Za pierwszym razem, był wśród gości przyjaciel profesora z lat studenckich, profesor Gerard Ciołek, który lubiąc i umiejąc tańczyć, pełnił rolę wodzireja. To ważna funkcja. Nie każdy umiał na przykład prowadzić walca figurowego przez trzy kwadranse. Był też uroczy, starszy naprawdę, pan – wuj szefowej. Umiał żyć i bawić się. On pełnił funkcję podczaszego. Chodził, obserwował, zagadywał, w porę dolewał, każdy miał uczucie, że jest szczególnym gościem, ale równocześnie była to niezmiernie dyskretna kontrola używania alkoholu. Też nie każdy to potrafi.

Wśród zaproszonych był też profesor Todorowski z żoną. Kulminacyjnym punktem, obok oczywiście powitania nowego roku, był wypity przez profesorów, w świetle reflektorów, bruderszaft.

Następny sylwester trochę bardziej odmłodzony, też dobrze zorganizowany, tym razem składkowy. Bez profesora Ciołka. Rolę wodzireja przejął profesor, w rezultacie było nieco więcej konkursów, uruchamianych czujnie przez gospodarza wtedy, gdy szefowa dała się porwać tańcom.

Bawiło nas, ale i wzruszało, że prawie do końca życia profesorowie, jak zakochani gimnazjaliści, byli o siebie wzajemnie zazdrośni.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto