Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maszkieteria w Tychach Aleksandry Boczoń. Pierwsze urodziny

Jolanta Pierończyk
Aleksandra Boczoń, właścicielka "Maszkieterii" w Tychach
Aleksandra Boczoń, właścicielka "Maszkieterii" w Tychach Jolanta Pierończyk
Maszkieteria w Tychach, cukiernia Aleksandry Boczoń, świętuje pierwsze urodziny. Rok temu zwolniona z pracy Aleksandra Boczoń postanowiła rozpocząć nowy rozdział w życiu. Otworzyła cukiernię. Jak się jej wiedzie?

Minął rok od uruchomienia „Maszkieterii”. Jak pani ocenia ten czas?
To była jedna wielka zmiana w moim życiu. Bardzo dużo się nauczyłam, przede wszystkim tego, że nie ma nic stałego. To, co się stało w ciągu tego roku, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania i plany. Nie myślałam, że tak to wszystko się nam ułoży. Że tak się to wszystko rozwinie. Widać to najlepiej po wielkości zakupów. Rok temu kupowałam 10 kg mąki tygodniowo, a teraz 40 kg. Rok temu kupowałam 10-15 tabliczek czekolad tygodniowo, a teraz w 10-kilogramowych workach, z których każdy starcza na półtora-dwa tygodnie. Nie ukrywam, że pomału zaczynamy sobie ciężko radzić. Jest bardzo duże zapotrzebowanie na normalne jedzenie, normalne ciasta, na ciasta, które ważą, bo jak jest jajko, mąka, cukier, śmietanka to to musi ważyć. Ale tego ludzie chcą. Codziennie przychodzą nowi klienci. Są to ludzie, którzy albo gdzieś zetknęli się z naszymi produktami, albo przynajmniej słyszeli i chcą spróbować.

Jak w tym czasie zmienił się asortyment?
Staraliśmy się na początku, by było jedno-dwa ciasta typu nszarlotka i jedno z kremem, a teraz mamy czasem sześć rodzajów. Słyniemy z tortów. To jest tak, że ludzie najpierw przychodzą po drożdżówkę, potem po kawałek tortu, a potem zamawiają większe ilości – torty urodzinowe czy weselne. A myśleliśmy, że będziemy sobie piec dwie-trzy blaszki ciasta do tego kawa, herbatka i w tym kształcie będziemy funkcjonować, a to się tak nie da, bo nasi klienci oczekują od nas nowości, a nade wszystko rozwoju.

Wyszła już pani poza swoje dotychczasowe przepisy?
Tak. Przykładem jest calabria. Pomysł na nią zrodził się już tutaj. Są i inne torty, które powstały na bazie tego, co umiem.

Nie szuka pani w Internecie, tylko kreuje?
Wszystko razem. I Internet i to, co klienci mówią - to wszystko mnie inspiruje, ale staram się to łączyć z moimi pomysłami czy moimi przepisami lub fantazjami na temat ciast, tortów.

Zaczęliście państwo od roboczych niedziel. Potem ich zaniechaliście. Czy widzi pani potrzebę powrotu do nich?
Nie wiem. Po tym roku wiem natomiast jedno, że trzeba być po prostu otwartym na to, co niesie życie. Gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że dziennie będę mieć 10 ciast w lodówce, to po prostu roześmiałabym się. A tak jest. Więc już naprawdę nie wiem, co będzie dalej. Jedno jest tylko pewne: chcemy, by ta niewątpliwie ciężka praca pozostała dla nas przyjemnością. Dlatego staramy się żyć nie tylko „Maszkieterią”, ale i poza nią, by nie dopuścić do wypalenia.

Pewnego dnia pojawi się kartka: „Zamknięte z powodu urlopu”?
Oczywiście. Tak już zresztą było. W marcu pozwoliliśmy sobie na tygodniowy urlop. Największym zaskoczeniem było to, że w pierwszym tygodniu po powrocie odwiedzili nas prawie wszyscy nasi klienci, spragnieni i ciasta, i spotkania z nami. To było szalenie miłe.
Podobną kumulację przeżywamy w wtorek, kiedy wracamy do pracy po niedzieli i wolnym poniedziałku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto