15 sierpnia skończyłby 91 lat. Od ponad roku zmagał się z chorobą nowotworową.
Pracował niemal do końca. Wprawdzie zdrowie nie pozwoliło mu na udział w tegorocznych Wieczorach Kolędowych, ale przyjechał w marcu na podsumowanie konkursu „Ludzie ludziom …” i jeszcze raz powtórzył swoją gawędę o ucieczce z karnej kompanii KL Auschwitz. W maju promował w Tychach kolejną – teraz już wiadomo, że ostatnią – książkę, pt. „Opowieści…” – o całym swoim życiu, od dzieciństwa, poprzez obozowy rozdział jako numer 6804, z którym wszedł w dorosłość.
10 czerwca w Oświęcimiu wziął udział w obchodach 70.rocznicy buntu karnej kompanii i swojej słynnej ucieczki, o której opowiadał w różnych miejscach przez całe swoje emerytalne życie. Chciał tę swoją gawędę powtórzyć 6804 razy. Ten 6804. raz miał zaplanowany na wrzesień 2011. Choroba pokrzyżowała plany. – 6804. raz powiedział dopiero tam, podczas obchodów 70. rocznicy karnej kompanii – mówi Teresa Wodzika, dyrektor MDK 1 im. Artystów Rodu Kossaków w Tychach, gdzie Aktor często gościł.
Pod koniec czerwca wziął udział w otwarciu Pomnika-Hospicjum dla Oświęcimia, którego budowy był inicjatorem.
August Kowalczyk: Byłem numerem
Kiedy w maju promował w Tychach książkę pt. „Opowieści…”, mówił, że jest panem, który ma 90 lat, ale jeszcze chciałby coś zrobić. Mimo zmęczenia i osłabienia chorobą, w oczach miał ciągle młodzieńczy błysk i apetyt na życie.
- Jak to jest mieć 90 lat? – zapytał Go ks. prałat Józef Szklorz po Jego ostatnim występie w kościele bł. Karoliny we wrześniu 2011, kiedy czytał fragmenty Pisma Św. podczas wykonania „Siedmiu ostatnich słów Chrystusa na krzyż” w wykonaniu orkiestry Aukso.
- Tego się nie czuje – odpowiedział. Martwiła go jednak świadomość, że dopadła go śmiertelna choroba i że zmusi do zwolnienia tempa, odwołania różnych spotkań, zgody na dłuższą hospitalizację…
Numer 6804 opowiada. Historia słynnej ucieczki z karnej kompanii w KL Auschwitz [FILM]
Bardzo mu zależało na czwartym wydaniu „Refrenu kolczastego drutu”, w którym opowiada swój obozowy rozdział życia. Uważał bowiem, że przeżył Auschwitz nie po to, by żyć, ale dać świadectwo temu, co tam się działo. I zawsze dodawał, że nie ma zbyt wiele czasu.
- Do druku poszła ta książka w piątek, dwa dni przed śmiercią pana Augusta – mówi Teresa Wodzika. – Spełnił sobie wszystko, co zamierzał.
Ewa Swoboda ze swoją Barbie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?